niedziela, 26 października 2014

Stare Powązki - Antoni Wejnert



Tuż przy cmentarnym murze Starych Powązek, niedaleko bramy świętej Honoraty, znajduje się niepozorny nagrobek, na który rzadko kto zwraca uwagę. Tymczasem spoczywa pod nim jeden z najbardziej znanych warszawskich muzyków końca XVIII i początku XIX wieku, Antoni Wejnert.

Mając lat 96, Antoni Wejnert tak opowiadał o sobie:
 
„Urodziłem się 1751 roku 2 czerwca w księstwie Friedland, w Czechach. Było nas trzech braci i dwie siostry. Mój ojciec, będąc dosyć bogaty ponieważ trudnił się handlem, starał się nam dać
jak najlepsze wykształcenie , dlatego posłał najstarszego brata do uniwersytetu w Pradze. Ale niedługo. Utraciwszy przez wojnę siedmioletnią cały swój majątek o handel, udał się ze mną, z resztkami, które potrafił ocalić, do Cytan w Saksonii, gdzie założył handel tabaki. Nie mogąc posyłać młodszych synów na uniwersytet, kazał nam się uczyć muzyki i w mieście Friedland cały kurs muzyczny odbyłem.

Jednego dnia przyjechał tam wielki magnat polski, książę Antoni Lubomirski (…). Mieszkając w sąsiedztwie, słyszał mnie często grającego. Kiedyś przysłał kamerdynera, abym do niego przyszedł i zabawił go swoją muzyką. Odtąd tak mnie polubił, że gdy odjeżdżał, zapytał mnie, czy chce z nim jechać – byłem z tego uradowany, a drugiego dnia już jechaliśmy do Polski.”

Rzeczywiście talent dwudziestojednoletniego muzyka musiał być niezwykły, gdyż książę Lubomirski zaproponował mu nie tylko posadę kapelmistrza na swoim dworze ale też nauczyciela muzyki dla swojej córki.

W 1773 roku Wejnert znalazł się na dworze Lubomirskiego w Opolu. Tam młodzieniec przedstawiony został różnym możnym i znaczącym magnatom. Zainteresowanie, jakie wzbudził wśród arystokracji było bardzo duże – jak sam wspomina, zapraszał go na przykład biskup krakowski, książę Sołtyk, by (…) wspólnie dueta na flotrowersie wobec najznakomitszych osób odgrywać (…).

Pobyt Wejnerta w Opolu zakończył się w roku 1774 z powodu śmierci jego uczennicy (…) która, zgrzana tańcem, zjadłszy szklankę lodów, żyć przestała (…).

Straciwszy uczennicę, a jednocześnie osłuchany z opowieściami z Warszawy, o której opowiadali możni, muzyk decyduje się zrezygnować z posady na książęcym dworze i wyruszyć do wielkiego miasta, by dalej się kształcić i rozwijać.

Pierwszy publiczny występ młodego chłopaka w Warszawie miał miejsce w kościele Augustianów, podczas niedzielnej sumy. Wejnert wykonał przepiękne solo na flecie, czym zwrócił na siebie uwagę do tego stopnia, że już następnego dnia zgłosiło się do niego kilku uczniów, którzy poprosili o lekcję śpiewu, gry na fortepianie i innych instrumentach. I tak, zamiast sam się uczyć, zaczął nauczać innych.

W 1778 podczas występu w kościele farnym (obecnie katedra św. Jana) jego solową partię na flecie, graną podczas nabożeństwa, usłyszał król Stanisław August Poniatowski. Król, będąc koneserem sztuki wszelakiej, zachwycił się grą do tego stopnia, że polecił natychmiast zatrudnić flecistę w królewskiej kapeli. Z czasem Wejnert awansował na kapelmistrza. Przez 17 lat znajdował zatrudnienie jako królewski muzyk ale koncertował też w znakomitych domach, a goszczenie go arystokraci poczytywali sobie za zaszczyt.

Gdy Maciej Kamiński napisał pierwszą, polską operę „Nędza uszczęśliwiona”, Wejnert pomysł podchwycił i stworzył trzy kolejne: „Donnerwetter czyli Kapral na werbunku”, „Diabeł Alchemistą” i „Skrupuł niepotrzebny”. Szczególnie pierwsza cieszyła się dużym powodzeniem wśród współczesnych i była nadzwyczaj często grywana.

Wejnert mógł na własne oczy widzieć , jak gorąco publiczność przyjmuje jego dzieła, gdyż był również członkiem orkiestry Teatru Narodowego (nie mylić z Teatrem Narodowym ;) regularnie akompaniując występującym śpiewaczkom i śpiewakom.

Często jego solowe partie muzyczne były jedynym akompaniamentem dla śpiewającej gwiazdy wieczoru, co spotykało się z niezwykłą przychylnością publiczności – tej, która zasiadał w drogich lożach, jak i tej najbiedniejszej, stojącej pod sceną.

Wieść o utalentowanym muzyku przekroczyła szybko granice Polski. Szambelan króla Fryderyka Wielkiego złożył propozycję gry na dworze w Berlinie, którą Wejnert jednak odrzucił. Mimo propozycji z dworów zagranicznych zdecydował, że woli pracować w Polsce, koncertując w domach Potockich, Radziwiłłów czy Sanguszków.
 
Gazeta Warszawska - rok 1845 nr 307

Przez osiem lat znalazł zatrudnienie jako nauczyciel synów Edwarda hrabiego Raczyńskiego i czas ten spędził poza Warszawą.

Gdy w roku 1811 powstało w Warszawie Towarzystwo Muzyki Kościelnej Wejnert tworzył msze i oratoria, które wykonywane były w kościele Pijarów.
Współcześni zaliczali go do jednej z najważniejszych postaci muzycznego świata Warszawy.
Grafika, przedstawiająca grób muzyka, opublikowana w przewodniku po Powązkach z roku 1855.
Weynert wprowadził również tradycję wieczorków muzycznych, która szybko przyjęła się i rozpowszechniła w Warszawie. Wieczorki owe, to nic innego, jak publiczne koncerty znanych muzyków, początkowo organizowane w domu muzyka na Nalewkach. Tradycja wieczorków trwała długo po śmierci muzyka.

W latach 1817 – 1824 dawał lekcje śpiewu sierotom w szpitalu Dzieciątka Jezus, a gdy powołano konserwatorium muzyczne, pracował w nim jako nauczyciel do końca jego istnienia, to jest do roku 1830.

Intensywnie komponował, występował i uczył do roku 1836 to jest do ukończenia 85 roku życia. Dopiero w tym wieku przeszedł w stan zasłużonego spoczynku. Zmarł piętnaście lat później, do końca zachowując jasność umysłu.

 

Ten ogromnie w swoich czasach popularny muzyk zmarł, mając sto lat. Jednocześnie jego nagrobek jest najstarszym, znanym nagrobkiem artysty na Cmentarzu Powązkowskim.

*Arek*


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz