
Warszawa też miała swoich Schindlerów. Jednym
z nich był dr inż. Wilhelm Horak, który w czasie okupacji niemieckiej kierował
działalnością Monopolu Warszawskiego z ramienia Generalnej Dyrekcji Monopoli w
Generalnej Guberni.

Pracownicy
w ciężkiej sytuacji otrzymywali od niego kwity na odbiór wódki z magazynu
(zdarzyło się, że jeden z nich został wypisany na... desce, bo niczego innego
akurat pod ręką nie było).

Za
zatrzymanymi podczas łapanki pracownikami wstawiał się osobiście – gdy tylko
dowiadywał się, że któremuś z pracowników zdarzyło się coś takiego, brał
skrzynkę wódki, jechał na Szucha lub na Skaryszewską i uwalniał człowieka.
Po zakończeniu powstania warszawskiego został przez Niemców powołany do kierowania żyrardowską gorzelnią. Przez Polaków był bardzo lubiany. Odwdzięczyli mu się za pomoc, sami pomagając w ucieczce przed Armią

Niestety nie udało mu się uciec przed odpowiedzialnością za pracę dla okupanta – kiedy wrócił do Czech, został aresztowany i przekazany Rosjanom. W radzieckim obozie dla jeńców jako chemik pracował lakierując samochody. Po uwolnieniu zamieszkał w RFN, gdzie zmarł w latach 70.
*Magda*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz