piątek, 29 marca 2013

Ulica Piękna - Piękna 66 – Dom rodzinny Stanisława Wigury

„...jest istotnie piękna i długa, pięknymi starymi drzewami z obu stron wysadzona...” - tak o ulicy Pięknej pisał kronikarz F. M. Sobieszczański w połowie XIX w. Ta początkowo narolna droga, stanowiąca granicę ról Ujazdowa, jako jeden z elementów założenia ujazdowskiego w 1770 r. została uregulowana, obsadzona drzewami i otrzymała nazwę Piękna. Ok. 1780 r. odcinek Pięknej od Alej Ujazdowskich do Mokotowskiej nazwany był Bazyliańską od posiadłości bazylianów przy Pięknej i Alejach.

W drugiej połowie XIX w. rozpoczęła się intensywna zabudowa ulicy. W efekcie na przestrzeni kilkudziesięciu lat powstały po obu stronach ulicy zwarte szeregi wysokich kamienic z bogato zdobionymi elewacjami. Mieszkańcami domów byli m.in. sławni lekarze, adwokaci. To w większości dla nich powstawały nieliczne na Pięknej, ale eleganckie
sklepy. Ulica tętniła życiem. Do kawiarni, cukierni i sklepów kolonialnych ciągnęli klienci z całej południowej części miasta.
Od 1930 r. ulicę przemianowano na Piusa XI.

W czasie powstania warszawskiego ulica była terenem zaciekłych walk m.in. o gmach „małej PAST-y” oraz miejscem publicznych egzekucji.

Po wojnie oprócz zniszczeń o losie ulicy Pięknej (nazwę przywrócono w 1949 r., bo nazwa Piusa XI uwierała komunistyczne władze), przesądziła budowa MDM-u. „Poszatkowana” na fragmenty ulica została na odcinku od Marszałkowskiej do
Lwowskiej zasłonięta powojennymi budynkami. Piękna przedzielona Placem Konstytucji straciła swoją ciągłość.

Wielu budynków zniszczonych w czasie wojny nie odbudowano, inne podczas odbudowy utraciły efektowne dekoracje na elewacjach. Na tym tle wyróżnia się kamienica o numerze 66 położona po parzystej stronie odcinka Poznańska-Emilii Plater.

Dom zaprojektowany przez Jerzego Mikulskiego został ukończony w 1911 r. Pięciopiętrowy budynek frontowy wraz z oficynami na zapleczu tworzył typową studnię. Front budynku z asymetrycznie umieszczoną bramą ozdobiony został dwoma wykuszami na skrajnych osiach.

Obecnie budynek wygląda inaczej. Jest to efekt powojennej odbudowy. Dom częściowo zniszczony i
wypalony po uderzeniu bomby postanowiono odbudować tylko do czwartego piętra, tak, by nie górował nad pozostałą zabudową ulicy jak to było przed wojną. Nie odbudowano także zniszczonego zaplecza, pozostawiając jedynie parterowe oficyny -wschodnią i zachodnią. Na mocy dekretu Bieruta zmienił się także stan prawny nieruchomości – właścicielem stało się państwo.

Kamienica przed wojną należała do rodziny Stanisława Wigury – inżyniera, pilota i konstruktora. Był on wraz z S. Rogalskim i J. Drzewieckim twórcą samolotów RWD. Często by sfinansować budowę nowego samolotu Wigura zaciągał pożyczki pod hipotekę kamienicy.

W 1929 r. uzyskał w Aeroklubie Warszawskim dyplom pilota i w tym samym roku wraz z Franciszkiem Żwirką wykonał lot dookoła Europy na samolocie RWD-2. Wspólnie byli laureatami wielu zawodów lotniczych. Niesłychaną sławę i aplauz przyniosło im zwycięstwo na RWD-6 w międzynarodowych zawodach lotniczych Challenge w Berlinie w 1932 r.

Niestety 11 września tego samego roku obaj piloci zginęli w katastrofie lotniczej podczas przelotu z Warszawy na zlot lotniczy w Pradze. Ich pogrzeb odbył się 15 września w Kościele św. Krzyża na Krakowskim Przedmieściu. Ok. 300 tys. ludzi przyszło pożegnać lotników. Kondukt żałobny na Powązki to nieprzerwany las sztandarów okrytych krepą, ciągnący się na przestrzeni około 3 kilometrów. W kościele znajduje się tablica upamiętniająca to wydarzenie.

Jeśli liczba żałobników wydaje się Państwu przesadzona polecam krótki film archiwalny z ceremonii pogrzebowej.

http://www.youtube.com/watch?v=DKCgCOQoOeA

* Iza *










Plac Trzech Krzyży - Chrystus z Kalwarii Ujazdowskiej










Na zlecenie Augusta II Mocnego miśnieński architekt Joachim Daniel Jauch wykonał projekt drogi krzyżowej , która miała zaczynać się w miejscu obecnego Placu Trzech Krzyży. Dalej biegła ona w kierunku Zamku Ujazdowskiego, a przed samym Zamkiem schodziła ku Wiśle, by zawrócić i zakończyć się na terenie obecnego Ogrodu Botanicznego.

Złośliwi twierdzili, że budowa Drogi Krzyżowej miała przysporzyć królowi popularności wśród katolickiego duchowieństwo, bowiem, przed przybyciem do Polski był luteraninem i dopiero kilkanaście dni przed ogłoszeniem go królem Rzeczpospolitej przeszedł na katolicyzm.

Wznoszenie Kalwarii Ujazdowskiej trwała od 1724 do 1731 i projekt nie został do końca zrealizowany.

W niszach poszczególnych kapliczek umieszczono płaskorzeźby oraz stosowne opisy, kolejnych stacji Męki Pańskiej.

Ostatnia kaplica Grobu Pańskiego wyróżniała się na tle pozostałych. Była znacznie większa i miała kształt rotundy, a w środku znajdowała się XVI-wieczna figura przedstawiająca Chrystusa złożonego w grobie. Z Florencji sprowadził ją Stanisław Lubomirski, właściciel Ujazdowa.

Opiekę nad stacjami kalwarii sprawowali trynitarze, 
którzy od końca XVII w. mieli klasztor i kościół na Solcu.

Od 1770 roku zaczęto rozbierać poszczególne kapliczki stacyjne. Do dnia dzisiejszego nie zachowała się
żadna ale ocalały dwa krzyże, które wyznaczały początek drogi krzyżowej oraz figura Chrystusa sprowadzona z Włoch przez Stanisława Herakliusza Lubomirskiego.

Można ją zobaczyć w lewym ołtarzu kościoła św. Aleksandra na Placu Trzech Krzyży.

*Arek*



poniedziałek, 25 marca 2013

Kolumna „otwierająca” historię Warszawy

Przy jednej z alejek w warszawskich Łazienkach od początku naszego stulecia stoi kolumna, na której przysiadł dostojny biały orzeł z lekko rozchylonymi skrzydłami. Mało kto tu zagląda, gdyż alejce tej daleko do miana „głównej”. Trafiają tu niekiedy pary zakochanych – snują się niespiesznie po romantycznych ścieżkach i zasiadają na ławeczkach w zielonym zakątku. Może czasem ktoś zastanowi się co oznacza tajemnicza liczba na kolumnie: 1262.

W miejscu tym – prawdopodobnie, ponieważ historycy nie mają w zasadzie pewności – istniał od XII lub XIII wieku gród książąt mazowieckich, który w 1262 roku uległ zagładzie.

Osadnictwo w tej części Warszawy datuje się już na VII wiek (na ten okres ocenia się resztki drewnianej palisady odnalezione na terenie Ogrodu Botanicznego podczas prac archeologicznych). Gród książąt mazowieckich w Jazdowie nie był najstarszym na terenie dzisiejszej Warszawy – takim grodem był gród na Bródnie datowany na IX wiek. Kiedy gród bródnowski stracił na znaczeniu (został zniszczony prawdopodobnie w XI wieku) osadnictwo przeniosło się na wysoki, lewy brzeg Wisły – właśnie na teren dzisiejszego Muzeum Łazienek Królewskich w Warszawie.

Gród w Jazdowie był ośrodkiem pełniącym funkcję ośrodka administracyjnego i dworu książąt mazowieckich. Prawdopodobnie pełnił również funkcje handlowe i zbrojne. Poniżej szczytu skarpy wiślańskiej znajdowała się przygrodowa osada oraz targ na Solcu. Gród miał zapewniać ochronę przeprawie przez Wisłę (z Solca na Kamion), a także traktowi z Czerska do Zakroczymia. Przed najazdem wrogich wojsk osada zaczęła tracić na znaczeniu wraz z odsuwaniem się Wisły od skarpy.

W 1262 roku doszło do najazdu wojsk litewskiego księcia Mendoga. Doszczętnie spalono wówczas największy mazowiecki gród – Płock – stolicę Księstwa Mazowieckiego, dlatego też stolicę Mazowsza przeniesiono do Czerska, który pełnił tę rolę aż do 1413 roku (wtedy rolę stołeczną przejęła Warszawa). Po Płocku przyszedł czas na zagładę Jazdowa, jako jednego z ważniejszych punktów obrony linii Wisły. Panujący wówczas książę mazowiecki Siemowit I może miałby pewne szanse na obronę, gdyby jeden z dworzan nie dopuścił się zdrady. 23 czerwca Litwini wtargnęli do Jazdowa, a książę Siemowit I zginął podczas obrony. Po tych tragicznych wydarzeniach parę kilometrów na północ od zgładzonego Jazdowa zaczyna się tworzyć zalążek Warszowy…

Data 1262 jest pierwszą datą historyczną potwierdzoną zachowanym dokumentem. Można więc rzec, że otwiera ona historię naszego miasta.

Jeśli chcieliby Państwo zobaczyć miejsce dawnego grodu i obelisk z orłem białym upamiętniający dzieje Jazdowa, należy wejść na teren Parku Łazienkowskiego bramą sąsiadującą z Ogrodem Botanicznym, przejść ścieżką tuż przy ogrodzeniu obok budynku Herbaciarni i skręcić w drugą alejkę w prawo – ta już Państwa zaprowadzi do historycznego, mało znanego miejsca.

*Gosia*










Chronos i Tańcząca Śmierć (Powązki)



Wielu specjalistów uważa, że największym nieszczęściem, jakie dotknęło polskie cmentarze w XX wieku nie były zniszczenia wojenne czy wandalizm ale pojawienie się lastriko. Od początku lat siedemdziesiątych tysiące takich samych prostokątów przykryło miejsca pochówków sprawiając, że stały się one równie interesujące jak architektura osiedli z wielkiej płyty.

Bez żadnych zahamowań lastrikowa TFUrczość zaczęła "wciskać się" również na teren Starych Powązek, w wyniku czego, na początku lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, musiano narzucić wymagania i ograniczenia wobec nowo powstających grobów w najstarszej części Cmentarza Powązkowskiego.

Mimo tego powstało kilka nagrobków, że tak to ujmę, kontrowersyjnych, które potrafią przyprawić o dreszcz grozy nawet w słoneczny dzień. Dlatego każde upamiętnienie, wybijające się ponad przeciętność zwraca uwagę.

====
====

Wojciech Chmiel urodzony w roku 1949, w roku 1975, uzyskał dyplom z malarstwa i grafiki artystycznej na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Rzeźbiarz, malarz, konserwator zabytków. Jedna z jego bardziej znanych i interesujących prac rekonstrukcyjnych było odtworzenie ikony anastasis, czyli zstąpienie Chrystusa do otchłani, odnalezionej w Banganarti w Sudanie.

Artysta jest również autorem dwóch nagrobków na Cmentarzu Powązkowskim.

Ze względu na, moim zdaniem, szczególne walory artystyczne, zdecydowałem się oba nagrobki zaprezentować w osobnym wpisie.

====
====

Chronos (Sic transit gloria mundi).

Po przejściu Bramy Świętej Honoraty znajdujemy się w otoczeniu nagrobków w większości powstałych w XIX wieku. W większości, bo część pochówków w tej części cmentarza miała miejsce w ostatnich latach, w związku z czym powstały mniej lub bardziej udane nowe nagrobki, lepiej lub gorzej wkomponowane w otoczenie.

Kilkanaście metrów po lewej stronie od wejścia, na czarnej, granitowej płycie klęczy starzec o zmęczonej twarzy. Smutnym spojrzeniem stara się przeniknąć poprzez płytę, w głąb grobu, lewą ręką poprawia zsuwającą się szatę, jakby chciał osłonić się od chłodu, prawą - wspiera się na o podłoże nie wypuszczając z ręki klepsydry.

To bóg Chronos będący antropomorficzną personifikacją Czasu.

Rzeźba powstała współcześnie. Wykonano ją z białego, kararyjskiego, marmury, który kontrastuje z czernią granitowej tumby.

Jednocześnie dziewiętnastowieczne nagrobki stanowią interesujące tło dla rzeźby, nie wywołując uczucia dysonansu pomiędzy twórczością lat minionych i dziełem współczesnym.

Moim zdaniem jest to jeden z bardziej udanych współczesnych nagrobków na Cmentarzu Powązkowskim. Wprawdzie nie został ukończony (nie dodano drewnianego krzyża) ale w mojej opinii dzieło tylko zyskało na tym.

====
====

Tańcząca Śmierć (Dance Macabre)

Piękna kobieta, ciągnąc za sobą tren sukni przesuwa się w tańcu... Odwraca głowę i ramię sukni zsuwa się w dół - za chwilę odsłoni pierś... . Wydaje się, że kobieta wręcz zachęca do flirtu.

Ta piękna pani to antropomorficzna personifikacja Śmierci. Zamiast kosy trzyma w ręku klepsydrę - symbol upływającego czasu. Na Cmentarzu Powązkowskim jest to jedno z nielicznych przedstawień Śmierci pod postacią kobiety i już samo to czyni nagrobek wyjątkowym.

Podobnie, jak poprzednie dzieło, rzeźba wykonana jest z karraryjskiego marmuru i stoi na tumbie wykonanej z ciemnego granitu.

Rzeźba ustawiona została w roku 1992. Niestety - włoski marmur okazał się nieodporny na nasze warunki klimatyczne i obecnie "Tańcząca Śmierć" została zdjęta z nagrobka i poddana konserwacji.

Rzeźba jest wspólnym dziełem Wojciecha Chmiela i Doroty Mulickiej-Rudzińskiej.

====
====

Ponieważ nie zdążyłem zrobić własnych zdjęć Śmierci, w tym miejscu chciałem podziękować Pani Bognie, która jest autorką bloga

http://mojecmentarze.blogspot.com/

za udostępnienie zdjęć.


*Arek*

środa, 20 marca 2013

Krótka historia kościoła świętych apostołów Piotra i Pawła

Między ulicami Emilii Plater, Nowogrodzką, Św. Barbary i Wspólną usytuowany jest kościół pod wezwaniem świętych apostołów Piotra i Pawła. 


Chociaż budowla została wzniesiona po II wojnie światowej, historia tego miejsca jest dużo starsza. Pod koniec XVIII w. na tym terenie, wówczas znacznie oddalonym od miasta, został założony cmentarz świętokrzyski (należący do parafii św. Krzyża).

Szybki rozwój Warszawy, złe warunki sanitarne oraz zapełnienie się, czyli tzw. „przetrupienie” spowodowały, że już w 1836 r. nekropolia została zamknięta, a w 1860 r. zlikwidowana. Szczątki przeniesiono na cmentarz powązkowski.Z budowli cmentarnych do naszych czasów przetrwała jedynie kaplica cmentarna przemianowana w 1866 r. na kościół parafialny pod wezwaniem św. Barbary - panny męczenniczki.
 
Kościółek św. Barbary, mogący pomieścić około 200 osób, szybko okazał się zbyt mały dla wzrastająceliczby wiernych zamieszkujących teren parafii. W 1883 r. ruszyła więc budowa nowego kościoła wg projektu Edwarda Cichockiego oraz Józefa Piusa Dziekońskiego.

Przyczynkiem do budowy stał się zapis testamentowy Tekli Rapackiej, która na ten cel przeznaczyła 82 tysiące rubli. Prace postępowały szybko i już w 1886 r. kościół został konsekrowany. Była to budowla w stylu neoromańskim, na planie krzyża z ośmiokątną kopułą oraz ośmioma kaplicami. Świątynia mieściła 3000 wiernych i była jedną z największych w przedwojennej Warszawie.

Niestety, kościół podzielił los większości warszawskiej zabudowy. Uszkodzony w niewielkim stopniu w 1939 roku, został całkowicie zniszczony w 1944 r.


Świątynia została zrównana z ziemią w wyniku wysadzenia przez Niemców. Z wyposażenia ocalały ukryte w podziemiach figura św. Franciszka z Asyżu oraz obrazy Matki Bożej Częstochowskiej i Matki Bożej Nieustającej Pomocy. 





Na terenie wokół kościoła zachowała się większość kapliczek drogi krzyżowej oraz rzeźba Chrystusa i jawnogrzesznicy – dzieło rzeźbiarza Faustyna Cenglera z XIX w (Część źródeł wskazuje Ludwika Pyrowicza jako autora) . Po wojnie w 1946 r. przystąpiono do odbudowy, która trwała 11 lat.

Na ocalałych fundamentach wzniesiono nowy trójnawowy kościół wg projektu Stanisława Marzyńskiego. Trudno doszukać się podobieństw między obecną a przedwojenną formą architektoniczną kościoła. Został zmieniony front budowli, dobudowano dwie dzwonnice.

Nie odbudowano kaplic - o ich głębokość zostały poszerzone nawy boczne. Znacznie podniesiono także bryłę budowli. Chociaż zasadnicza budowla była gotowa już w 1957 r. to kopuła kościoła, nawiązująca do kopuły bazyliki we Florencji, ukończona została dopiero w latach 70 XX w.

Ze zgodą na budowę kopuły wiąże się anegdota. Władze, które nie chciały, by
kościół „rzucał się” zbytnio w oczy zezwoliły na budowę kopuły dopiero, gdy delegacja zagraniczna zwiedzająca taras widokowy Pałacu Kultury zwróciła uwagę na niedokończony kościół.
 

We wnętrzu wzrok przykuwają witraże oraz mozaiki: w prezbiterium - przedstawiająca Chrystusa Zmartwychwstałego wraz z Piotrem i Pawłem, w kopule – symboliczne przedstawienie ośmiu błogosławieństw, nad wejściem – mozaika upamiętniająca pamiętną mszę Jana Pawła II na pl. Piłsudskiego.

Nie można przeoczyć także zawieszonego nad prezbiterium zabytkowego krzyża z XVI w.

Na uwagę zasługują również organy zamontowane w świątyni. Wykonane przez warszawski zakład Janusza i Zygmunta Kamińskich, są, oprócz imponujących rozmiarów, jednym z najlepszych wykonanych współcześnie instrumentów. To, wraz ze wspaniałą akustyką świątyni, powoduje, że koncerty organizowane w kościele parafii św. Barbary gromadzą liczną widownię.

* Iza *






piątek, 15 marca 2013

„Pójdę na Stare Miasto"

„Pójdę na Stare Miasto,
nie byłem tam od wczoraj,
nie mógłbym w nocy zasnąć,
gdybym nie poszedł dziś.
Widzę domy w kolorach
jak się wznoszą ku gwiazdom,
a latarnie wieczorem każą
marzyć i śnić.

Ach, zamieszkać,
zamieszkać wysoko
i zapraszać gołębie z obłoków,
z ukochaną wychylić się z okien
na Starówkę, gdzie radość i spokój...
A jeżeli nie mieszkać,
to iść i zobaczyć,
jak pięknie tu dziś.

Wszystko tu znam od dziecka
i ukochałem wszystko
na Piwnej, na Zapiecku,
na Starym Rynku też.
Gdy w złoceniach zabłysną
domy stare i słynne,
chcę oglądać to blisko,
blisko dachów i wież…”

…takie słowa napisał o warszawskim Starym Mieście Edward Fiszer, a muzykę skomponował do nich Władysław Szpilman. „Pójdę na Stare Miasto” śpiewała m.in. Regina Bielska i Irena Santor. Polecamy Państwu przed najbliższym spacerem zamknąć oczy i wsłuchać w jej słowa. Pójdziemy na Stare Miasto, przejdziemy Piwną, zahaczymy o Zapiecek, zobaczymy domy w kolorach i miejsca, które znamy od dziecka.

„Pójdę na Stare Miasto” (wyk. Regina Bielska)
https://www.youtube.com/watch?v=fVCEjYW75jo

=========
=========

Szanowni Państwo,

"Warszawy historia ukryta" zaprasza na kolejny spacer:

"Pójdę na Stare Miasto"

Podczas przemarszu poruszymy wiele wątków, posypią się ciekawostki i anegdoty o miejscu niby nam wszystkim dobrze znanym, mającym jednak przeróżne historie ukryte niekoniecznie znane szerszej publiczności.

=========
=========

- Gdzie należy stanąć by dać się olśnić kryształowemu sklepieniu ?
- Jaki jest efekt protestu przeciwko stawianiu króla na kolumnie ?
- Kto zamachnął się czekanem na Jego Królewską Mość i dlaczego nie trafił ?
- Gdzie można stanąć na kupie zabytkowego gnoju i śmieci ?
- Skąd w Warszawie Piwnica Gdańska i co miała wspólnego ze słynną małpą ?
- Dlaczego Zapiecek wcale nie był w planach ?
- Po co komu najwęższa kamieniczka w Europie ?
- Gdzie można spotkać ducha z kluczami, a gdzie z głową pod pachą ?
- Kto oszukiwał, ukrywając cztery ciała w jednej trumnie ?
- Po której stronie rynku naprawdę mieszkał bazyliszek ?
- Skąd się wziął kościotrupek na attyce "Kamienicy pod Chrystusem" ?
- Dlaczego nie wolno ufać słowom, nawet jeśli wyryto je w kamieniu ?
- Co to były "dawidki" ?
- Kogo Kiliński miał w... takim miejscu, które rzadko się opala ?
- Skąd brały się dzieci w komunizmie ?
- "Szczerba", "Szczerba" - na kogo Powstańcy tak głośno krzyczeli ?
- Jak profesor Zachwatowicz Bieruta oszukał ?

Odpowiedzi na te i inne pytania poznacie Państwo podczas wspólnego spaceru.

===
===

Spotykamy się na Placu Zamkowym pod kolumną Zygmunta III Wazy w dniu 17.03.2013 (niedziela) o godzinie 10:30.

Czas trwania wycieczki: około 2 godzin

Początek i koniec trasy: Plac Zamkowy

Spacer poprowadzi: Małgorzata Brzózka

Opowiadać będą Warszawscy Przewodnicy Miejscy: Małgorzata Brzózka i Arkadiusz Żołnierczyk





Generał Janusz Brochwicz Lewiński

Do drzwi apteki nerwowo puka mężczyzna. Przez długą chwilę nikt nie reaguje, a gdy wreszcie uchyla się niewielkie okienko w drzwiach, szybko mówi po niemiecku:

- Mój szef ma straszne bóle. Trzeba mu dać lekarstwo. Mam tu receptę…

Język niemiecki uspokaja pracownika apteki. Wprawdzie jest Polakiem ale na drzwiach widnieje napis „Nur für Deutsche”. Tylko dla Niemców.

Uchyla szerzej drzwi i wpuszcza mężczyznę do środka. Próbując odczytać treść recepty nie widzi, że ręka klienta znika w kieszeni marynarki… . Podnosi oczy dopiero, gdy czuje ucisk lufy pistoletu przy skroni.

- Armia Krajowa – słyszy - Niech pan nie robi głupstw, bo nie chcę zabijać rodaka

Jest 10 lipca 1944 roku, godzina 5:45. Czternastu żołnierzy batalionu "Parasol" rozpoczęło kolejną ryzykowną akcję.

Kieruje nimi mężczyzna, który, pod pretekstem pilnej realizacji recepty, wszedł do środka jako pierwszy – plutonowy podchorąży Janusz Brochwicz Lewiński - „Gryf”


=======================
=======================

W stopniu kaprala Janusz Brochwicz Lewiński wziął udział w kampanii wrześniowej. Po wkroczeniu Armii Czerwonej 17 września 1939 roku dostał się do radzieckiej niewoli , z której udało mu się zbiec. Do roku 1942 działał w konspiracji ZWZ-AK jako pracownik wywiadu. Po dekonspiracji zostaje skierowany „do lasu” jako dowódca oddziału partyzanckiego na Lubelszczyźnie. Od Niemców otrzymał przydomek "Rycerski Dowódca" - wzięci przez jego oddział do niewoli żołnierze Wehrmachtu byli wypuszczani wolno. W styczniu 1944 roku otrzymuje rozkaz przeniesienia się do Warszawy, gdzie trafia do Batalionu do zadań specjalnych AK „Parasol”.


=======================
=======================


Akcja przejęcia z apteki Wendego przy Krakowskim Przedmieściu 55 wiązała się z ogromnym ryzykiem. Dookoła mieściły się okupacyjne urzędy oraz stacjonowały niemieckie oddziały. Jeden wystrzał oznaczał tragiczne zakończenie… .

Po sterroryzowaniu aptekarza „Gryf” wpuszcza do środka kolegów z oddziału. Przy wejściu parkuje ciężarówka do której przenoszone są lekarstwa i środki opatrunkowe, zgromadzone w piwnicach, jako rezerwa dla niemieckich szpitali polowych. Związany personel nie może protestować.

O 6:38 ciężarówka a odjeżdża, a żołnierze rozchodzą się. Akcja zakończyła się sukcesem. Zdobyte medykamenty okazały się bezcenne w czasie Powstania Warszawskiego.


=======================
=======================

Fragment wywiadu z „Gryfem” z „Rzeczypospolitej”, opublikowanego w dniu 30.07.2011:

Dziennikarz: Czy Powstanie Warszawskie było bitwą rycerską?

Generał: Zależy, z kim się biliśmy.

Dziennikarz: Jak to?

Generał: Jeżeli z Wehrmachtem, oddziałami regularnego niemieckiego wojska, to tak. Powstanie było rycerską bitwą. Co innego z gestapo czy SS. To była bitwa brudna, niezwykle brutalna. Żołnierze z 1. Dywizji Pancerno-Spadochronowej „Hermann Göring" byli przez nas traktowani honorowo, jak godni przeciwnicy. Ale zbiry z brygady Dirlewangera nie mogli na to liczyć. (..)

Dziennikarz: To właśnie przed SS, podczas bitwy, która przeszła do legendy, bronił pan pałacyku Michla przy Wolskiej 40.

Generał: Oni chcieli zdobyć barykadę na Wolskiej. Aby to zrobić, musieli przejść przez pałacyk. Ja go po kryjomu obsadziłem i spokojnie czekałem tam na nich ze swoimi ludźmi. Przez dwa dni, choć nieprzyjaciel był o kilkaset metrów, nie daliśmy żadnego znaku życia. Niemal się nie poruszaliśmy. W efekcie, gdy ruszyli w stronę barykady, podeszli pod nasze okna krokiem marszowym, niczego się nie spodziewając... Nie mieli najmniejszej szansy.

Dziennikarz: Sporo ich tam było?

Generał: Około 60. Wszyscy w jednej chwili zostali zabici lub ranni. Otworzyliśmy do nich ogień z bardzo bliskiej odległości, ze wszystkiego cośmy mieli. Dwóch karabinów maszynowych, pistoletów maszynowych i karabinów. Do tego granaty i miotacz płomieni. Gdy położyli się pokotem na ulicy, ranni nie mogli liczyć na naszą pomoc. Wiedzieliśmy, z kim mamy do czynienia.

Dziennikarz : A wołali o pomoc.

Generał: Tak. Do dziś pamiętam te krzyki: „Hilfe!", „Kameraden!", „Ich bin schwer verwundet!", „Nicht schiessen!". Mogli jednak sobie tak wołać do woli. Nie miałem dla nich żadnej litości.
Wiedziałem, że jeżeli to oni złapaliby kogoś z naszych, to nie tylko by go zamordowali, ale jeszcze wcześniej w okrutny sposób by się nad nim znęcali. To samo robili z naszymi cywilami. Ci esesmani mieli ręce po łokcie unurzane we krwi. Gdy patrzyłem wtedy na nich, pomyślałem: niech te skurwysyny konają na ulicy.

Dziennikarz : I skonali.

Generał: Większość tak. Druga kompania Niemców w pewnym momencie próbowała im pomóc. Zrobili zasłonę dymną i sanitariusze z noszami zdołali uratować część najdalej leżących rannych. Innych dobiliśmy, strzelając z okien.

=======================
=======================

Dzięki piosence obrona „Pałacyku Michla” (Michlera) przeszła do legendy. Siedemnastu żołnierzy ,dowodzonych przez „Gryfa” w dniu 5 sierpnia, odparło pięć kolejnych szturmów na budynek. Wycofali się na rozkaz dowództwa.

8 sierpnia, podczas walk na Cmentarzu Ewangelickim, na tyłach kaplicy Halpertów, Janusz Brochwicz Lewiński zostaje trafiony kulą w głowę.

Jako jeden z pierwszych Powstańców zostaje odznaczony krzyżem Virtuti Militari. Niektóre opracowania powojenne podają, że był pierwszym żołnierzem Powstania, któremu nadano to odznaczenie pośmiertnie.

=======================
=======================

Niespodziewanie „Gryf” „zmartwychwstaje” w roku 2002, gdy pierwszy raz zjawia się w Polsce. Mimo, że ciężko, jak uważało wielu – śmiertelnie, ranny, Janusz Brochwicz Lewiński przeżył. Po wojnie do Polski nie powrócił. Wstąpił do armii brytyjskiej i służył m.in. w gwardii przybocznej Jego Królewskiej Mości Jerzego VI. Działał również m.in. w Palestynie i Sudanie jako agent wywiadu.

24 maja 2007 Rada Miasta Stołecznego Warszawy przyznała mu tytuł Honorowego Obywatela.
24 kwietnia 2008 roku Prezydent RP Lech Kaczyński mianował go do stopnia generała brygady.

Generał Janusz Brochwicz Lewiński był inicjatorem ustawienia głazu w miejscu, w którym żołnierze „Parasola” bronili „Pałacyku Michla”.

Profil generała na Facebook: https://www.facebook.com/GeneralBrygadyJanuszBrochwiczLewinskiPseudonimGryf

No i nie może zabraknąć jednej z najbardziej znanych piosenek Powstania Warszawskiego:
https://www.youtube.com/watch?v=HCqtIoBCWOI

*Arek*


poniedziałek, 11 marca 2013

Krakowskie Przedmieście 62 - wejście do kaplicy "Res Sacra Miser"

Dzisiejszy wpis miał być zupełnie o czym innym ale "Warszawy historia ukryta... " wybrała się na przejście planowanych tras i...

Za drzwiami lewego ryzalitu tego, co pozostało z Pałacu Kazanowskich, mieści się jeden z mniej znanych warszawskich obiektów sakralnych - kaplica pod wezwanie Niepokalanego Poczęcia
Najświętszej Maryi Panny nazywana również kaplicą "Res Sacra Miser".

Samą kaplicę opiszemy w przyszłości, a tymczasem zajmiemy się kutą kratą, która osłania drzwi wejściowe.

Ponieważ niewiele jest zabytków, w których zachowały się oryginalne detale, na każdy taki oryginalny element warto zwrócić uwagę.

Na osłonie mechanizmu zamkowego zachowała się sygnatura firmy, która kratę wykuła, dzięki czemu można dość precyzyjnie zlokalizować datę wykonania.

Firma "Fabryka Wyrobów Żelaznych Władysława Gostyńskiego i spółka" została założona w 1871 roku, przez, tu chyba nie będzie 
zaskoczenia, Władysława Gostyńskiego. Mieściła się przy ulicy Grzybowskiej.

W 1890 roku firma zakupiła posesję przy ulicy Ciepłej 12, gdzie przeniosła działalność. W tymże roku do spółki przystąpili Gustaw Konrad, Stanisław Jarnuszkiewicz i Stanisław Stroński firma zmieniła nazwę na "Fabryka Wyrobów Żelaznych Gostyński, Konrad i Jarnuszkiewicz". Stanisław Stroński został dyrektorem spółki.

W 1894 Władysław Gostyński ze spółki wystąpił i rozpoczął działalność przy ulicy Mokotowskiej 3/5/7. Później przeniósł siedzibę firmy do Skarżyska Kamiennej, gdzie wkrótce zakończył działalność.

Zatem, z dużym prawdopodobieństwem, można zaryzykować datowanie powstania kraty na rok 1890.

*Arek*