poniedziałek, 27 maja 2013

Bednarska 25 - Kamienica Walusińskich

 Architektoniczną perełką w zabudowie Warszawy jest kamienica przy ulicy Bednarskiej 25. To przykład neogotyku angielskiego - więcej obiektów w tym stylu na terenie stolicy nie występuje.

Budowę kamienicy ukończono w roku 1860. Jest jedynym budynkiem, który przy tej ulicy przetrwał wojnę.

Obecnie znajduje się w fatalnej kondycji - od kilku lat pozostaje opuszczona, a fasadę ozdabia tablica z napisem "Uwaga ! Budynek grozi zawaleniem."

*Arek*












czwartek, 23 maja 2013

Zielna 49 - Pałacyk Janaszów (Czackich).

 Rodzina Janaszów należała do warszawskiej finansjery aczkolwiek miała aspiracje, by stać się rodziną ziemiańską.

Na zlecenie Jakuba Janasza, według projektu Jana Heuricha starszego, w latach 1874-1875 przy ulicy Zielnej wzniesiono pałac w stylu późnego renesansu francuskiego. Po śmierci Jakuba Janasza pałac odziedziczyły wdowa i dwie córki, które sprzedały go arystokratycznej rodzinie Czackich.

W kwietniu 1939 posesję zakupił Polski Związek Przemysłowców Metalowych. Pałac został przebudowany na kamienicę czynszową.

II Wojnę Światową pałac przetrwał bez większych uszkodzeń ale po roku 1945 przeznaczono go na biura. Z elewacji usunięto wszystkie ozdoby, zaś podczas przeróbki na pomieszczenia biurowe, zniszczono reprezentacyjne wnętrza.

W latach 1970-1973 pałac przeszedł gruntowną renowację, gdy stał się siedzibą dyrekcji Przedsiębiorstwa Państwowego Pracowni Konserwacji Zabytków. Wtedy właśnie przywrócono wygląd elewacji zbliżony do pierwotnego, opierając się na ilustracjach z wydawnictw francuskich, pochodzących z okresu budowy pałacu.

Początkowo pałac stał w linii zabudowy ulicy Zielnej, jednak w związku ze zniszczeniami zabudowy ulicy Zielnej obecnie jest budynkiem wolnostojącym. Uważni obserwatorzy wypatrzą w ścianie południowej pałacyku pozostałość sąsiedniej posesji przy Zielnej 47. Jest to zawias, na którym osadzone było skrzydło bramy domu, który stał obok. Tylko tyle zachowało się z sąsiedniego budynku.

*Arek*

wtorek, 21 maja 2013

Marszałkowska 150 - Dom Mody „Bogusław Herse”.

W przedwojennej Warszawie, nazywanej przez niektórych „Paryżem północy”, nie mogło zabraknąć tego co z Paryżem kojarzy się nierozłącznie, czyli domu mody z prawdziwego zdarzenia. 

Takim domem mody na światowym poziomie była niewątpliwie firma założona przez Bogusława Hersego
mieszcząca się w luksusowym gmachu między Marszałkowską, Szkolną, Erywańską (później Kredytową) i placem Zielonym (później pl. Dąbrowskiego).

Ta słynna firma krawiecka zaczynała swoją działalność skromnie, od sklepu z koronkami, towarami białymi i firankami, mieszczącego się przy ul. Senatorskiej, w dawnym pałacu Olbromskich. Założycielem był przybyły z Poznania Bogusław Herse.

Herse zajmował się rozwijaniem firmy, realizacją nowych pomysłów, finansami oraz doborem odpowiedniego personelu, spełniającego oczekiwania wymagających klientów. W prowadzeniu sklepu pomagała mu jego żona Filipina, na którą spadł obowiązek wyboru materiałów i całego asortymentu.
Dzięki jej gustowi, odwadze w lansowaniu wszelakich „modowych” nowinek oraz dzięki umiejętnemu zarządzaniu firmą przez jej męża, sklep szybko zyskał uznanie warszawskiej klienteli i przeobraził się w „Magazyn Mód Damskich i Męskich”. Sprowadzano z Paryża modele damskiej garderoby, natomiast w ubiory z Wiednia i Londynu zaopatrywali się panowie. Bez przesady można powiedzieć, że magazyn ten dyktował styl i szyk warszawskiej ulicy. Kto chciał być modny, musiał ubierać się u Hersego.
Do prowadzenia firmy przyłączyli się bracia Bogusława, Robert i Adam Herse, którzy mieli znaczny udział w rozwoju firmy.

W 1899 r. sklep przeniesiono na ulicę Marszałkowską 150 do wybudowanego w latach 1894-97 gmachu wg projektu Józefa Hussa. Była to secesyjna, czteropiętrowa kamienica zaopatrzona w nowinki techniczne. Miała własną elektrownię, telefony, windy oraz centralne ogrzewanie, co jak na te czasy było sporym luksusem.

Uwagę klientów przyciągały pomysłowe wystawy, reklamujące towary znajdujące się w magazynach na parterze budynku. Od strony ul. Szkolnej parter zajmował sklep z futrami pochodzącymi m. in. z Paryża i Amsterdamu. Obok znajdował się salon samochodowy prowadzony przez francuską firmę „De Dion Bouton”. 

Wejście do Domu Mody Hersego znajdowało się na rogu Marszałkowskiej i Erywańskiej. Na parterze
„rządzili” sprzedawcy, nazywani subiektami.
Na pierwszym piętrze, do którego prowadziły marmurowe schody pokryte kokosowym chodnikiem, umieszczono salony mody, gdzie szyto ubrania na miarę.
Na drugim piętrze znajdowały się apartamenty właścicieli, a na trzecim mieszkania do wynajęcia.
Czwarte piętro zajmowały pracownie krawieckie.

Firma dobrze prosperowała do końca lat 20-tych XX w. W 1936 r. Bogdan Władysław Herse, syn założyciela, zamknął sklep i sprzedał kamienicę.

Kamienica w której mieścił się dom mody trzykrotnie uległa zniszczeniu w wyniku pożaru.
Po pożarze w 1930 r. została przebudowana wg projektu Bohdana Pniewskiego – uzyskała dodatkową kondygnację. Kolejny pożar wybuchł w 1933 r. Największe zniszczenia przyniósł wrzesień 1939 r. Spalony dom obniżono później do dwóch kondygnacji i prowizorycznie wyremontowano na potrzeby lokali usługowych.

Po wojnie kamienica nie doczekała się odbudowy i została rozebrana ok. 1958 r. Podzieliła tym samym los
większości zabudowy ulicy Marszałkowskiej.

Fragment wywiadu ze Stefanią Grodzieńską:
„Był wówczas pewien, nazwijmy go dzisiejszym językiem wielki krawiec, nazywał się Herse. Taki nasz polski Dior. Na rogu ul. Kredytowej i Marszałkowskiej Herse miał swój dom mody. No i ten Herse wybierał sobie modelki, tak samo jak inne duże domy mody. Najczęściej z pośród tancerek, bo wiedziały
jak się poruszać, nie trzeba było ich uczyć. Zaliczałam się do tej "kadry" Hersego. To była szalenie dobra praca. Raz, że płacił nieźle, dwa, że z kolekcjami Hersego miałam możność
bywać na eleganckich balach, a przy okazji podglądałam wielki świat. Poznawałam najpopularniejsze osoby: Wieniawę, Smosarską”

Zapraszamy Państwa do obejrzenia wnętrz sklepu, który „zagrał” w filmie „Jego ekscelencja subiekt” z niezrównanym Eugeniuszem Bodo w roli głównej. Film pochodzi w 1933 r. Zdjęcia ze sklepu poprzedzone są krótką przejażdżką po ulicach przedwojennej Warszawy.

http://www.youtube.com/watch?v=o3bexmtWkzM


* Iza *

Ogród Saski - Zegar Słoneczny

Urodzony w roku 1762 Antoni Magier uważany jest za pierwszego polskiego meteorologa. Mieszkał na ulicy Piwnej. W swoim domu przy założył obserwatorium meteo­rologiczne. Dokonywał tam systematycznych, codziennych obserwacji przez 25 lat ­ od 1803 do 1828 roku. Dla mieszkańców Warszawy Magier był żywym barometrem - z jego ubioru wnioskowano, jaka będzie pogoda.

Zajmował się również fizyką, a w swoich pamiętnikach "Estetyka miasta stołecznego Warszawy" zawarł obraz życia obyczajowego, kulturalnego i literackiego stolicy. Pochowany został w w roku 1837 na Powązkach.

Antoni Magier jest fundatorem stojącego w głównej osi Ogrodu Saskiego zegara słonecznego, co zostało uwiecznione na kamiennej tarszy "ERECTUM EX LEGATO ANTONI MAGIER. A.D. MDCCCLXIII".

Zegar wyskalowano bardzo precyzyjnie, o czym świadczy siatka podziału nie tylko na godziny ale również na kwadranse i odcinki pięciominutowe. "Słonecznik", jak w przeszłości nazywano zegary słoneczne, ustawiona dwadzieścia sześć lat po śmierci fundatora, w roku 1863.

W związku z wielokrotnym zdejmowaniem tarczy najprawdopodobniej zegar nie pokazuje już godzin co do minuty, natomiast gnomon został zrekonstruowany w roku 1969 przez Tadeusza Łopieńskiego.

*Arek*



poniedziałek, 20 maja 2013

Tablice Tchorka.

Tablica Tchorka niedaleko Pałacyku Szustra.
Są wszędzie. W centrum i na przedmieściach. Umieszczono je w miejscach w których w czasie II wojny światowej miały miejsce niemieckie zbrodnie na ludności polskiej.


W roku 1948 Stowarzyszenie Architektów Polskich rozpisało konkurs na formę tablic, które miały znaleźć się w miejscach straceń na terenie Warszawy. W wyniku konkursu wybrano pracę rzeźbiarza Karola Tchorka. Do końca lat czterdziestych umieszczono ponad 350 tablic, jednak, w związku z wyburzeniami, 
do dzisiaj pozostało ich około 200.

Czasem upamiętniają miejsce śmierci dziesięciu osób, czasem
Na ulicy Wolskiej znajduje się najwięcej tablic.
tysiąca. Moim zdaniem, najbardziej dramatyczna, jeśli w jakiś sposób można stopniować dramatyzm śmierci w wyniku egzekucji, znajduje się niedaleko Pałacyku Szustra na Mokotowie.

Najwięcej, bo aż trzynaście, znajduje się na ulicy Wolskiej. Ma to związek z "rzezią Woli" jaką Niemcy urządzili na początku Powstania Warszawskiego.

Treść tablic tworzono w w czasach, gdy jeszcze nie wszystkie dane był zweryfikowane, i z tego powodu wkradały się błędy. Na niektórych tablicach, w późniejszych latach, dokonano korekt.

Może się wydawać, że pędzący w pośpiechu przechodnie nie zwracają uwagi na tablice. Życie ma swoje prawa i trudno oczekiwać, że na co dzień warszawiacy będą zatrzymywać się w zadumie ale wystarczy wybrać się na spacer ulicami miasta, na przykład w rocznicę Powstania Warszawskiego, by przekonać się, że Warszawa pamięta.

*Arek*

Cmentarna synagoga przy Okopowej

Synagoga i dom przedpogrzebowy na Okopowej.
Wspominając 16-go maja wysadzenie Wielkiej Synagogi na Tłomackiem warto przypomnieć inne wydarzenie - zniszczenie synagogi cmentarnej na Okopowej.

Synagoga ta została wzniesiona wraz z domem przedpogrzebowym w latach 1877-78. Autorem projektu był Adolf Schimmelpfennig. Co ciekawe jej wyposażenie pochodziło m.in. z Niemieckiej Synagogi mieszczącej się przy Daniłowiczowskiej 5, zamkniętej po wybudowaniu Synagogi na Tłomackiem. 
Zdjęcie z pogrzebu Ludwika Zamenhofa

Ważnym elementem kompleksu zabudowań cmentarnych był dom przedpogrzebowy. Znajdowała się w nim
kancelaria, pokój Bractwa Dyżurnych (osoby te czuwały nad odpowiednim przygotowanie zwłok do pochówku), pomieszczenia do mycia zwłok, kostnica.
Oprócz bożnicy i domu przedpogrzebowego wystawiono także wozownię i stajnię.

W 1906 r. do pomieszczeń doprowadzono gaz i elektryczność, a od strony cmentarza dobudowano werandę z której wygłaszano mowy pogrzebowe oraz odprawiano modły.

Dom przedpogrzebowy planowano rozbudować, jednak brak funduszy spowodował, że przetrwał on w niezmienionym stanie do 15 maja 1943 roku, kiedy został wysadzony przez Niemców wraz z resztą zabudowań.

Ze wszystkich przedwojennych budowli cmentarnych zachował się wodotrysk, ufundowany w 1907 roku przez Maurycego Frydmana dla uczczenia pamięci jego zmarłej żony Pauliny, oraz pompa, ufundowana przez Gustawa i Cecylię Jakobsfeldów. Umieszczono tam tabliczkę z napisem: ”kto wraca z cmentarza lub dotknął się zwłok albo wszedł do miejsca, gdzie złożono zwłoki lub oddał ostatnią posługę zmarłemu, powinien obmyć ręce wodą”. Jest to spowodowane tym, że cmentarz jest postrzegany przez Żydów jako miejsce nieczyste. Nieczystość cmentarza uniemożliwia wstęp na jego teren kohenom, czyli kapłanom, którzy byli zobowiązani do zachowania rytualnej czystości. (nie należy mylić kapłana z rabinem, który uczestniczy w pochówku)

Obecnie możemy oglądać jedynie odkopane fundamenty po synagodze i domu przedpogrzebowym.
W latach 90 XX w. pojawił się pomysł ich odbudowy, jednak nie został zrealizowany.

* Iza *