poniedziałek, 30 grudnia 2013

Skwer "Gwiazda Polski".


Balon "Gwiazda Polski" był największym balonem na świecie zbudowanym przed II Wojną Światową. Balon miał pobić rekordu wysokości, ustanowiony 11 listopada 1935 roku przez Amerykanina Alberta Stevensa, któremu na balonie „Explorer II” udało się wzlecieć na wysokość 22 066 m ponad powierzchnię. W śmiałych zamierzeniach polskich konstruktorów "nasz" balon miał wznieść się na wysokość ponad 30 000 metrów

Budowę rozpoczęto pod koniec 1936 roku i finansowano ze składek społeczeństwa oraz sprzedaży znaczków okolicznościowych.

Start „Gwiazdy Polski” kilkukrotnie przekładano, czekając na odpowiednie warunki pogodowe. Wreszcie 13 października 1938 rozpoczęto napełnianie balonu wodorem. Na miejsce startu wybrano Dolinę Chochołowską w Tatrach. Niestety, gdy balon był prawie całkowicie wypełniony wodorem zerwał się silny wiatr i procedurę startową przerwano.

Od ładunków elektrycznych, jakie powstały na powłoce balonu, wykonanej z gumowanego jedwabiu doszło do zapłonu wodoru – balon stanął w płomieniach.

W zimie 1938/1939 naprawiono uszkodzenia i kolejny start zaplanowano na wrzesień 1939… .

Granice 30 000 metrów udało się przekroczyć Amerykanom w 1966 roku.

No dobrze ale co robi tablica poświęcona „Gwieździe Polski” na Dolnym Mokotowie ?

Otóż w roku 1932 inżynier Jan Szal założył Wytwórnię Akcesoriów Lotniczych i Samochodowych „Motolux„ Firma mieściła się przy ulicy Huculskiej nr 6 na Dolnym Mokotowie. W miarę napływu zamówień wytwórnia rozrastała się zajmując sąsiednie posesje przy ul. Konduktorskiej nr 15 i 17. Powstał też drugi zakład w podwarszawskim wówczas Grabowie (obecnie Ursynów, ul. Poloneza), nieopodal Okęcia-Palucha. Motolux w krótkim czasie przeobraził się z warsztatu w
przedsiębiorstwo średniej wielkości.

W 1936 wytwórnia otrzymała zlecenie na budowę gondoli do balonu „Gwiazda Polski” Prace projektowe zapoczątkowano w
1936 r., a budowę pierwszego, egzemplarza doświadczalnego podjęto w 1937 r.

I właśnie w miejscu, gdzie znajdowała się Wytwórnia „Motolux” położony jest skwer „Gwiazda Polski”, a na ścianie budynku, który należał do wytwórni, w roku 2004 wmurowano pamiątkową tablicę.

*Arek*

Więcej informacji na temat balonu:
http://www.samolotypolskie.pl/samoloty/3124/90/WBS
Więcej informacji na temat wytwórni:
http://www.samolotypolskie.pl/samoloty/1912/126/Wytwornia-Akcesoriow-Lotniczych-i-Samochodowych-Motolux


niedziela, 29 grudnia 2013

Ulica Suzina - tu wszystko się zaczęło.

Trudno uwierzyć, że ta mała jednokierunkowa uliczka na Żoliborzu, zapisze się na kartach historii Polski. Ulica Suzina powstała, jak większość ulic na Żoliborzu, na przełomie lat 20. i 30. XX wieku. Patronem jest Paweł Suzin wykładowca w polskiej szkole wojskowej we Włoszech i powstaniec styczniowy, urodzony w 1837 roku w Orenburgu był synem Kajetana Suzina powstańca listopadowego i Marii Długorukowej. Zginął w czerwcu 1863 roku w bitwie z Armią Carską pod Staciszkami.

Sama uliczka pierwotnie nosiła nazwę Cieszkowskiego i została wytoczona pomiędzy III, IV, V, VII i VIII koloniami WSM. Kolonie III i V WSM powstały na początku lat 30. XX wieku, a zostały zaprojektowane przez Brunona Zborowskiego. Zachodnią pierzeję ulicy stanowią budynki IV, VII i VIII koloni WSM. Tą część ulicy zdominowały budynki projektu Barbary i Stanisława Brukalskich. Domy wielorodzinne zostały zaprojektowane w sposób jak najbardziej funkcjonalny. Dostęp do mieszkań wchodziło się z galerii biegnącej wzdłuż całego budynku.

Ostatnią kolonią zlokalizowaną po zachodniej stronie ulicy Suzina, jest VIII kolonia WSM, powstała w połowie lat 30. XX wieku, a zaprojektowana przez architektów z grupy „U”, Juliusza Żakowskiego oraz Jana Chmielewskiego. Byli to jedni z największych zwolenników architektury funkcjonalnej. Ten ostatni zasłynął z projektów tras W-Z i N-S, w konspiracyjnym Zakładzie Architektury Polskiej Politechniki, a w latach 1945-1949 był wiceprezesem Głównego Urzędu Planowania Przestrzennego Kraju. Większość koloni WSM, posiadało wewnętrzne dziedzińce, w których znajdowały się ogrody kwiatowe, gospodarcze i infrastruktura dla najmłodszych.

Innymi ważniejszymi budowlami przy ulicy Suzina było przedszkole oraz kotłownia. Samo przedszkole powstało w 1934 roku w drewnianym budynku i przeznaczone było dla dzieci z pobliskich osiedli. Okna na przedszkolny plac zabaw miała Maria Kownacka, która mieszkała w budynku V kolonii WSM. Kotłownia powstała pod koniec lat 20. XX wieku. Należała do Zakładu Sieci Cieplnej Warszawa w Budowie. Część kotłowni w latach 1932-33 przebudowana została na potrzeby Teatru im. Stefana Żeromskiego. Wnętrze wyposażono ruchome podesty, funkcjonalna scenę i widownie. Całość projektu opracował Szymon Syrkus. Teatrem kierowała Irena Solska, jednak sama placówka nie działała zbyt długo, zbankrutowała po kilku spektaklach. Później w tym miejscu mieściło się kino „Świt” prowadzone przez Stanisława Krupińskiego, a po wojnie w tym miejscu działało kino „Tęcza”.

W sierpniu 1944 ta malutka uliczka stała się świadkiem pierwszych strzałów, które padły podczas największego powstańczego zrywu w ówczesnej Europie. 1 sierpnia krótko po godzinie 13.30 na skrzyżowaniu Krasińskiego i Suzina, drużyna Marka Świdy (wł. Zdzisława Sierpińskiego) zaatakowała niemiecki samochód wojskowy, prawdopodobnie należący do Luftwaffe. Niemcy w odpowiedzi na ten incydent organizują obławę. Na ulicy Próchnika natrafiają na żołnierzy Batalionu im. J. Dąbrowskiego z Organizacji Bojowej PPS, którzy w tym samym czasie pobierali broń z magazynu zlokalizowanego w pobliskiej kotłowni. Wywiązuje się regularna walka pomiędzy przyszłymi powstańcami, a Niemcami. Strzały padają z okien pobliskich budynków. Do walk przyłączają się kolejne grupy powstańcze. Powstańcy umacniają swoje pozycje w holu kina „Świt”. Są pierwsi zabici i ranni po obu stronach. Niemcy zaalarmowani strzelaniną wzmacniają swoją czujność. Ściągają posiłki ze Śródmieścia, stawiają w stan gotowości załogę Dworca Gdańskiego. Obsadzono ważniejsze skrzyżowania i punkty strategiczne m.in. wiadukt nad torami kolejowymi, odcinając tym samym Żoliborz od reszty Warszawy.

Luźno zabudowane obrzeża Żoliborza powodowały że wszystkie natarcia powstańcze załamywały się i nie udało się zdobyć kluczowych punktów. Dlatego też dowódca Żoliborza ppłk. M. Niedzielski ps. „Żywiciel” podejmuje decyzje o wyjściu w nocy z 1 na 2 sierpnia większości oddziałów do Puszczy Kampinoskiej. Jednak marsz został zawrócony na rozkaz komendanta Okręgu płk A. Chruściela ps. „Monter” i 3 sierpnia byli już z powrotem na Żoliborzu. Do 4 sierpnia bez walki zajęli praktycznie teren całej dzielnicy.

Do końca września istniało tu istne państwo powstańcze, nazywane
„Republika Żoliborską”. W budynkach IV kolonii WSM po zachodniej stronie ul. Suzina (adres ul. Krasińskiego 18) mieściła się kwatera dowództwa oddziałów Armii Ludowej, natomiast po wschodniej stronie ul. Suzina w III kolonii WSM (adres ul. Krasińskiego 16) w pierwszych tygodniach powstania mieściła się kwatera komendanta II Obwodu, ppłk. „Żywiciela”.

Początkowe tygodnie Powstania Warszawskiego upływały dość spokojnie. Toczyło się tu normalne życie, ruch, gwar, musztra wojskowa, a nawet śluby czy wesela na pobliskich zazielenionych podwórkach. Żoliborz padł 30 września, zaatakowany praktycznie ze wszystkich stron przez Niemców.


*Bartek*



Smolna 6 – Barak chirurgiczny imienia cesarza Aleksandra II

W roku 1885 „Kłosy” przedstawiły obraz nowowybudowanego w Warszawie baraku chirurgicznego imienia cesarza (cara) Aleksandra II. Obecnie zbliża się rok 2014, a barak stoi, tam gdzie został zbudowany sto dwadzieścia dziewięć lat temu, zaprzeczając współczesnemu rozumienia słowa „barak” jako obiektu wzniesionego prowizorycznie i tymczasowo.

Od tego niewielkiego budynku rozpoczęła się historia szpitala Rosyjskiego Czerwonego Krzyża, który powstał w tym miejscu – główny budynek wzniesiono w roku 1897.

W roku 1915 szpital został przejęty przez Polski Komitet Pomocy Społecznej i przemianowany na
Szpital Główny Polskiego Czerwonego Krzyża.
W roku 1942, zarządzeniem władz niemieckich szpital przeszedł pod administrację miejską pod nazwą "Szpital przy Skarpie".

Podczas Powstania Warszawskiego przebiegała przez teren szpitalu linia walk. 3 sierpnia budynki zostały podpalone przez oddziały SS.

Zabudowania szpitala rozebrano w latach siedemdziesiątych, ocalał tylko jeden pawilon – barak chirurgiczny, który wzniesiono jako jeden z pierwszych obiektów szpitalnych.

Obecnie mieści się w nim Klub Bankowca. Ciekawe, czy panowie bankowcy nie wstydzą się przyznawać kolegom z zagranicy, że gnieżdżą się w baraku?
Na dawnym terenie szpitalnym urządzono obecnie park imienia pierwszego fotografa Warszawy, Karola Beyera.

Znajdująca się w pobliżu ulica Czerwonego Krzyża wywodzi swą nazwę od nieistniejącego szpitala.

A tu można wirtualnie zwiedzić barakowe wnętrza:

http://klubbankowca.com.pl/spacer.html

*Arek*

piątek, 27 grudnia 2013

Zakroczymska - Zdrój Stanisława Augusta


Pan Samuel Klein wprawdzie posiadał obywatelstwo amerykańskie ale urodził w Warszawie i tu się wychował. W USA spełnił się jego sen o bogactwie i, mimo, że milionerem nie był, na brak środków płatniczych w kolorze zielonym nie narzekał. W roku 1937 zatęsknił za rodziną i zdecydował się odwiedzić miasto swojego dzieciństwa – Warszawę. Decyzja przyszła mu o tyle łatwo, że nadal w stolicy Polski mieszkali jego krewniacy.

Gdy już odwiedził stare kąty, nacieszył się rodziną, niespokojny charakter, który wcześniej wygnał go za Ocean w poszukiwaniu lepszego życia, skłonił go do poszukiwania okazji pomnożenia majątku na ziemi, na której się wychował.
Najpierw pytał krewniaków, potem znajomych, czy wiedzą o jakimś interesie w Warszawie, na którym dałoby się zarobić szybko i, najlepiej, dużo. Jego pytanie było jak kamień rzucony w odmęty warszawskiego życia - kręgi rozeszły się szeroko… .

Pewnego dnia Amerykanin spotkał na swej drodze doktora Herbsthala, który zdradził mu pewien magistracki sekret – otóż przeprowadzono badanie wody, która płynie ze źródełka przy Cytadeli i okazało się, że jest w niej taka zawartość, jakbyśmy to dzisiaj ładnie określili, mikroelementów, że wszystkie światowe zdroje, do których udaje się arystokracja, by naprawić zszargane zdrowie, mogą się schować. Pan Samuel dowiedział się, że miasto planuje wydzierżawić zdrój wraz z przyległymi terenami i tylko potrzebuje zamożnego inwestora. Akurat kogoś takiego, jak Samuel Klein.

Tak się przypadkiem złożyło, że doktor Herbsthal zna odpowiednią osobę w magistracie i absolutnie bezinteresownie, bo przecież gość w dom…, zgodził się pośredniczyć w załatwieniu sprawy.

Przybysz z Ameryki już widział oczyma duszy tłumy wokół źródełka, płacące brzęczącą monetą za
każdy łyk wody. Widział pawilony zdrojowe, łazienki, kawiarnie pensjonaty, a to wszystko na ziemi, którą on miał w dzierżawie od miasta na trzydzieści lat! Furda opłata dla magistratu, koszty zwrócą się dziesięciokrotnie jeśli nie stukrotnie!

Na wszelki wypadek poprosił jednak o dzień do namysłu, a rano przekazał swoją, oczywiście
pozytywną decyzję, doktorowi. Ten obiecał skontaktować go z przedstawicielem władz i rzeczywiście, po kliku dniach, przedstawił doktora Eustachego Porębę – Ostrowskiego, przedstawiciela magistratu miasta stołecznego Warszawy.

Doktor dwojga nazwisk wyraził zadowolenie, że miasto znalazło tak godnego inwestora, oczywiście, darzy go zaufaniem ale nic tak zaufania nie buduje, jak solidna umowa. Przez kilka godzin panowie wspólnie przygotowywali jej treść, walczyli o każdy punkt, zabezpieczali interesy, aż w końcu dokument był gotowy. Na jej podstawie pan Samuel Klein otrzymywał w dzierżawę na lat trzydzieści zdrój wraz z przyległymi terenami, prawo butelkowania i eksportu wody w dowolne miejsce na ziemi, a w zamian zobowiązany był do wniesienia opłaty w wysokości 80 tysięcy złotych na rzecz miasta, płatne w ¼ gotówką przy podpisywaniu umowy, a w pozostałej części rozłożone na 30 rat po 2 tysiące złotych.

W kilka dni później, u rejenta Zabierzowskiego na Miodowej, umowę podpisano, przedstawiciel magistratu Eustachy Poręba – Ostrowski kwotę 20 tysięcy złotych otrzymał, zaś pan Samuel z radością pieścił w dłoniach podpisaną umowę, zaś następnego dnia, u tego samego rejenta, miał otrzymać akt dzierżawy.
Próżno jednak już od rana czekał w biurze przy Miodowej na przedstawiciela miasta. Ten nie zjawił się ani tego dnia, ani następnego.

Pomógł go odszukać warszawski Urząd Śledczy ale wtedy okazało się, że doktor Herbsthal nazywa się Rubin Kac, a doktor Eustachy Poręba – Ostrowski nosi bardziej plebejskie nazwisko Mateusz Kmiecik.


Obaj panowie trafili do aresztu na Daniłowiczowską ale co do miejsca ukrycia „zainwestowanych” 20 tysięcy złotych zachowali zgodne milczenie. Samuel Klein nigdy pieniędzy nie odzyskał… .

Sprzedaż źródełka opisywała warszawska prasa w roku 1937.
 
  *Arek*

Budowa zdroju przy Cytadeli rozpoczęła się w 1770 roku. Studnia nazywana jest także Zdrojem króla Stanisława Augusta. W XVIII wieku cieszył się wielką popularnością - korzystali z niego nie tylko podróżni, ale również okoliczni mieszkańcy Nowej Warszawy. Niestety za wodę pitną trzeba było płacić.

Ulica Rycerska/Piekarska - Sztuka kochania

28 czerwca 1986, w ramach ocieplania stosunków pomiędzy ZSRR i USA zorganizowano telemost Leningrad – Boston „Kobiety rozmawiają z kobietami”.

W trakcie nagrania amerykanki skarżyły się na dużą ilość erotyki w reklamach telewizyjnych i padło pytanie, jak ta kwestia wygląda w ZSRR. Wtedy to Ludmiła Iwanowna, przedstawicielka organizacji społecznej „Komitet Kobiet Radzieckich” wygłosiła słynną kwestię:

- U nas, w ZSRR seksu nie ma...

Tu na chwilę przerwała ale koniec wypowiedzi „… w telewizji” został zagłuszony wybuchem śmiechu. Zwrot „W ZSRR seksu nie ma…” przeszedł do historii.

Rzeczywiście, jeżeli w filmie z czasów intensywnej walki o socjalistyczne jutro para oddala się w kierunku lasu, to możemy być pewni, że za chwilę dokonają wspólnie jesiennej podorywki wykonując 170% planu.

Życie erotyczne w państwach bloku wschodniego stało się tematem tabu nie tylko w sztuce. Nie istniały żadne formy uświadamiania młodych ludzi, jak planować rodzinę, najpopularniejszą formą antykoncepcji była aborcja, a około 70% kobiet w Polsce deklarowało niechęć do seksu.

Wcześniej czy później musiało dojść do rozluźnienia i na tej płaszczyźnie, a rewolucja rozpoczęła
się… na warszawskiej Starówce.

1 września 1952 roku dyplom lekarza uzyskała Michalina Wisłocka, a 24 kwietnia 1969 roku tytuł naukowy doktora nauk medycznych.

W latach pięćdziesiątych był współzałożycielką Towarzystwa Świadomego Macierzyństwa, w którym zajmowała się leczeniem niepłodności oraz antykoncepcją. Jeżdżąc od miasta do miasta organizowała spotkania, podczas których uświadamiała jak zapobiegać ciąży. Atakowano ją za to z różnych stron, porównując do Hitlera, oskarżano, że propagując antykoncepcję morduje polskie dzieci, straszono klerem ale najpoważniejszy atak przyszedł z najmniej oczekiwanej strony. Najintensywniej protestowali lekarze ginekolodzy, którzy z zabiegów aborcyjnych czerpali niemałe dochody.

W latach siedemdziesiątych prowadziła poradnię dla młodzieży, która cieszyła się co raz większa
popularnością, nic zatem dziwnego, że pewnego dnia spaliła się.

Michalina Wisłocka podjęła też współpracę z tygodnikiem „Razem” , na łamach którego publikowała felietony na tematy, które do tej pory były skrzętnie w prasie pomijane.

Z czasem zdecydowała się na wydanie książki, której tytuł - „Sztuka kochania” - wyjaśniał wszystko. Środowiska kościelne i towarzysze partyjni przemówili tym razem jednym głosem, uznając książkę za pornograficzną. Decyzję o publikacji mieli podjąć członkowie Komitetu Centralnego PZPR, którzy zdecydowanie odmówili… jednocześnie kopiując książkę w dziesiątkach egzemplarzy.

Anegdota głosi, że zgodę na druk książki wymogły żony towarzyszy, oczywiście, po zapoznaniu się z treścią.

Książka ukazał się w roku 1976 jednak pod trzema warunkami. Na okładce musiała znaleźć się para w stroju ślubnym, aby nie zachęcać młodzieży do seksu przedmałżeńskiego, żeby uniknąć zadrażnień z Kościołem, nakład w stopce podano zaniżony – 10 tysięcy, chociaż w rzeczywistości wydrukowano 100 tysięcy egzemplarzy, a obrazki miały być małe, schematyczne i czarnobiałe, żeby nie wywoływać obrazy moralności.

Książka stała się natychmiast bestsellerem. – pierwsze wydanie sprzedało się „na pniu”. W Polsce, w ciągu kilku lat sprzedano siedem milionów egzemplarzy! Natychmiast też przetłumaczono ją inne języki i wydano we wszystkich państwach demokracji ludowej. Ku zaskoczeniu, olbrzymim wzięciem cieszyła się w Chinach.

Dzisiaj dla wielu młodych ludzi, którzy żyją w znacznie bardziej liberalnych czasach, gdy
antykoncepcja i edukacja seksualna jest ogólnodostępna, znaczenie „Sztuki kochania” może być niepojęte. Faktem jest, że dla przynajmniej dwóch pokoleń ta lektura była jedynym źródłem wiedzy na temat związane z życiem seksualnym.

Życie osobiste kobiety, która dokonała seksualnej rewolucji w państwach socjalistycznych może natomiast zaskakiwać nawet dzisiaj. W tym miejscu odsyłam do artykułu na Wirtualnej Polsce:

http://kobieta.wp.pl/kat,26353,title,Michalina-Wislocka-nauczyla-seksu-miliony-Polakow,wid,15824620,wiadomosc.html


A gdzie mieszkała i napisała „Sztukę kochania” i kolejne książki? Pewnemu młodemu doktorantowi, który chciał skonsultować z nią wyniki do swojej pracy, na pytanie o adres, odpowiedziała:

- Kiliński ma mnie w … .


*Arek*

czwartek, 26 grudnia 2013

Plac Na Rozdrożu - Cerkiew św. Michała Archanioła.

Cerkiew Michała Archanioła Archistratega wybudowano w charakterze cerkwi garnizonowej Litewskiego Pułku Lejbgwardii w Alejach Ujazdowskich numer 12, niedaleko koszar pułkowych. Koszary zajmowały obszar pomiędzy Aleją Szucha a ulicami Litewską i Nowowiejską . Nazwę ulicy Litewskiej nadano w związku z obecnością pułku litewskiego w tym miejscu.

Budowę rozpoczęto w 1892 roku, a wyświęcenie świątyni nastąpiło 21 grudnia 18944 roku w dzień świętego Patapiusza Pustelnika. Budową kierował kapitan inżynier-kapitan J. Luder.

Budowla uważana była za jedną z najbardziej udanych architektonicznie świątyń prawosławnych wzniesionych przez Rosjan w Warszawie. Miało to związek z elitarnym charakterem pułku, dla którego była przeznaczona.
Po odwrocie żołnierzy rosyjskich z Warszawy w 1915 cerkiew straciła swoje pierwotne przeznaczenie. Porzucona, zaczęła popadać w ruinę.

Przez krótki czas użytkowała ją parafia Kościoła ewangelickiego. Po rozpoczęciu akcji burzenia cerkwi została uznana za niepotrzebną, wywołującą skojarzenia z rosyjską władzą w Warszawie i zburzona w 1923.

*Arek*

Uzupełnienie dokonane przez Panią Ewę Bratosiewicz w komentarzu:

Jedna z piękniejszych w Warszawie (podobno) - stanowiła zmniejszoną i uproszczoną wersję słynnego soboru Zmartwychwstania Pańskiego na Krwi (zwanego Spasem na Krwi) wybudowanego na miejscu zamachu na cara Aleksandra II z 1.03,1881 przez Polaka z Białegostoku Ignacego Hryniewieckiego.

Spas na Krwi to z kolei XIX-wieczna interpretacja XVI-wiecznego soboru Wasyla Błogosławionego z pl. Czerwonego w Moskwie. Warszawska cerkiew nie posiadała półkolistych tympanonów Spasa na Krwi, a jej kopuły pokryto zwykłą ocynkowaną blachą i pomalowano zieloną farbą w kształcie pól szachowych.

Ściany pokryły freski najwybitniejszego z ukraińskich malarzy Ołeksandra Muraszko. Ikony w 2-rzędowym ikonostasie wykonał malarz Belewicz. Były to kopie ikon z Soboru Matki Bożej Włodzimierskiej z Kijowa, sklepienie zostało pozłocone i wyłożone mozaiką.


Nowy Świat 23/25 - Pasaż Italia

Po Warszawie krążyła plotka – ktoś przepowiedział cukiernikowi Lardellemu, że żyć będzie dotąd, dopóki będzie budować. Podobno cukiernik wierzył w to i budował przez całe życie. Rzeczywiście, urodzony w 1870 roku Jan Jakub Lardelli, budował przez całe życie.

Zmarł w 1941, gdy Niemcy zabronili wznoszenia nowych obiektów w Warszawie.

Zaraz po pierwszej wojnie światowej Lardelli zdecydował się na inwestycje i zakupił dwie kamieniczki przy ulicy Nowy Świat 23 i 25. Pod numerem 25 otworzył elegancki sklep, w którym sprzedawał cieszące się ogromnym powodzeniem ciasta i torty.

Później zdecydował się zająć cały parter kamienicy pod numerem 23 na kawiarnie ale w trakcie adaptacji pomieszczeń na lokal, zmienił koncepcję i ostatecznie kawiarnię otworzył w rotundzie na Polnej.

Oba lokale odstąpił Instytutowi Wydawniczemu „Biblioteka Polska”. Około
roku 1926 obie kamienice nabył Włoch Alfredo Frassati, dla swojej córki, żony polskiego dyplomaty, Lucjany Gawrońskiej-Frassatti.

Na tyłach domu wzniósł olbrzymią salę, w której urządził kawiarnię „Italia”. Wzdłuż kawiarni biegł korytarz, który wychodził na podwórko kamienicy przy Chmielnej 7. Tak właśnie powstał pasaż Italia.

Oprócz kawiarni w pasażu mieściło się kilka sklepów. Większą część kondygnacji zajmowała jednak kawiarnia złożona z kilku sal. Każda z nich miała inny charakter – w sali urządzonej w stylu mauretańskim pijano kawę po turecku. Mimo, że w urządzenie lokalu Włoch zainwestował bardzo duże pieniądze, kawiarnia po kilku latach została zamknięta.

Po jej likwidacji największe pomieszczenie zaadaptowano na kino, w którym wyświetlano filmy niemieckiej wytwórni UFA, zaś w pomieszczeniach od strony Nowego Światu otwarto kolejny lokal. Tym razem lokal nazwą Swann nawiązywała do powieści Prousta.

W podziemiach pod kinem otworzono dancing, o nazwie Bodega. Tawerna o takiej nazwie znajdowała się w Paryżu i stąd właśnie przyszła inspiracja. Tańczono w tym miejscu tylko przez kilka sezonów i lokal również zamknięto.

Pasaż „Italia”, na wzór Galerii Luxenburga był próbą stworzenia kombinatu rozrywkowego, próbą, moim zdaniem, średnio udaną.

Może w to trudno uwierzyć ale Pasaż „Italia” istnieje do dzisiaj i co jakiś czas ponawiane są próby jego wskrzeszenia. Z jakim skutkiem – sami Państwo zobaczcie na zdjęciach.


Zazwyczaj zachęcamy do zbaczania z utartych szlaków i odkrywania mało znanych zakątków Warszawy. Tym razem sugerujemy powstrzymanie się od tego typu działania.

*Arek*

P.S. Ciekawostka pośrednio związana z pasażem.

Jak wspomniałem, Alfredo Frassati kupił kamienice dla swojej córki, Lucjany Gawrońskiej-Frassatti. Jej mężem był Jan Gawroński, polski dyplomata, ostatni, przedwojenny, ambasador w Wiedniu.

W 1936 roku urodził im się syn, któremu nadali na imię Jaś. Nie Jan ale Jaś. Otóż w jakiś czas później, z naszego punktu widzenia, całkiem niedawno, we włoskich wyborach do Europarlamentu w latach 1999 i 2004 Jaś Gawroński został wybrany eurodeputowanym.

Tutaj jego strona europarlamentarna:
http://www.europarl.europa.eu/meps/pl/1113/JAS_GAWRONSKI_home.html
A żeby nie było, że bardzo dryfuję, pałacyk Śleszyńskich w Alejach Ujazdowskich należał w przeszłości do rodziny Frassatti i miał zostać zwrócony Jasiowi Gawrońskiemu. Czy to nastąpiło, nie wiem. W roku 2008 trwało postępowanie i w prasie ukazało się wiele artykułów na ten temat.




środa, 17 lipca 2013

Al. Solidarności 74a - Pałac Działyńskich

Jednym z ciekawszych, a ze względu na swoje położenie rzadziej odwiedzanych obiektów jest pałac Działyńskich. Znajduje się on na tyłach kościoła ewangelicko-reformowanego. Przed wojną, kiedy dzielnica ta wyglądała zupełnie inaczej, pałac mieścił się pod adresem Mylna 13. Mylna zniknęła z mapy Warszawy, teraz oficjalny adres pałacu to al. Solidarności 74a.

Kiedy pałac powstał - dokładnie nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że w latach 30. XVIII wieku teren należał do architekta Jana Zygmunta Deybla, który wzniósł trzy pawilony ogrodowe stojące w jednej linii.
Od ok. 1777 r. właścicielem terenu został Wincenty Potocki. Prawdopodobnie właśnie dla niego połączono trzy pawilony w jeden pałacyk na rzucie wydłużonego prostokąta.
Pałac był bardzo gustownie urządzony. Świadczą o tym zapiski osób go odwiedzających. W 1778 r. Ernest Ahasverus von Lehndorff napisał o nim tak: „Dom jest przebogato urządzony. Zwłaszcza zwracają uwagę piękne zwierciadła, jakich jeszcze nie widziałem. Pokój sypialny jest zachwycający”.

Johan Bernoulli, szwajcarski podróżnik, zanotował taka uwagę: „Sala biblioteczna jest biała, obramowana złotem; środek zajmują dwa rzędy ściętych kolumn, na których stoją małe rzeźby marmurowe i posagi, na ogół kopie dobrych i znanych dzieł. Na szerokich gzymsach okiennych widnieją cztery duże popiersia Woltera, Rousseau i dwóch polskich magnatów czy uczonych. Na innych postumentach stały fizyczne i astronomiczne instrumenty, między innymi wiele ładnych mikroskopów i teleskopów, a w wielkiej skrzyni leżały ślicznie zapakowane nowe części maszyny elektrycznej zmarłego niedawno w Paryżu Pasumeau. Instrumenty te, zwłaszcza astronomiczne, nie pozostaną prawdopodobnie tutaj długo, ponieważ hrabia buduje nad swym pałacem obserwatorium astronomiczne”.
Faktycznie koło 1778 r. powstał belwederek przeznaczony na obserwatorium. Moda na obserwatoria astronomiczne na dachach budynków warszawskich pojawiła się, gdy zbudowano takie nad Biblioteką Załuskich w 1746 r., ale przykład przywędrował do Polski z Wersalu.
Niestety, obserwatorium pałacu Działyńskich rozebrano w XIX w.

W 1789 r. pałac odkupił bankier Piotr Blank, ale już rok później odsprzedał go Ignacemu Działyńskiemu. To właśnie u Działyńskiego, który był współorganizatorem insurekcji kościuszkowskiej, spotykali się spiskowcy, którzy ją przygotowywali.

W 1807 r. pałac zamieniono na lazaret wojska francuskiego, a dwa lata później zajęli go wolnomularze, którzy w 1820 r. stali się jego właścicielami. Przez trzy lata odbywały się w pałacu posiedzenia loży masońskiej -Wielki Wschód Polski.
W 1823 r. loża, wraz z innymi, została rozwiązana z rozkazu namiestnika, a obiekt przekazano Zgromadzeniu Wyznania Ewangelickiego Reformowanego.

Przez kilka lat w pałacu działało II Gimnazjum. Jego uczniów nazywano Działyńczykami. W gimnazjum tym działał Karol Levittoux*, o czym przypomina pamiątkowa tablica znajdująca się na murze pałacu od wschodu.

W czasie wojny pałac wraz z przyległymi budynkami i kościołem należał do tzw. enklawy ewangelickiej i był wyłączony z granic getta.
W czasie powstania warszawskiego został zniszczony.
Szczęśliwie budynek wkomponowano w plany powojennej budowy nowego osiedla i odbudowano w 1957 r.


Karol Levittoux – założyciel młodzieżowej organizacji spiskowej, za swoją działalność został osadzony w Cytadeli. Po brutalnym śledztwie i nieudanej próbie ucieczki popełnił samobójstwo, podpalając swój siennik w celi. Po tym „incydencie” więźniom zabrano świece z cel Cytadeli.
Karol Levittoux stał się bohaterem utworu śpiewanego przez Przemysława Gintrowskiego.

http://www.youtube.com/watch?v=1sK-yQAQSDo


* Iza *