Dziś druga część tematu, którym zajęliśmy się tydzień temu.
Wróćmy zatem do tematu i zastanówmy się dziś gdzie ukrywali się Robinsonowie. Z relacji i pamiętników wiemy, że najczęściej w piwnicach a czasem na strychach częściowo ocalałych budynków. Warszawiacy podchodzili do sprawy bardzo pragmatycznie; wiedzieli, że nie zburzone domy i kamienice będą plądrowane przez Niemców, zaś te grożące zawaleniem dają szansę schronienia i przetrwania. Biorąc za wzór Żydów budowali także podziemne bunkry; największy z nich na Siennej służył jako schronienie dla 37 osób. Była to zresztą największa grupa o jakiej wiadomo.
![]() |
| R. Plewkiewicz i S-ka Tow. Akc. Fabryki Wyrobów Metalowych Pozłacanych i Posrebrzanych -1938r. |
Zajmijmy się bodaj najbardziej nietypowymi schronieniami.
Na Czerniakowskiej, w ruinach fabryki "R.
Plewkiewicz i S-ka Tow. Akc. Fabryki Wyrobów Metalowych Pozłacanych i
Posrebrzanych" Stefan Ślusarczyk i Franciszek Głowacki znaleźli
schronienie w starym piecu do odlewu platerów. Ich kryjówka składała się z
dwóch kotłów o wysokości 120
cm, szerokości 80 cm i długich na 3 m, połączonych fabrycznym
kominem. Mieszkali tam 3 miesiące.W samym centrum niemieckiej aktywności, na Senatorskiej pod stropem kościoła św. Antoniego Padewskiego ukrywał się szewc Józef
Makowiecki, Jan Pęczkowski (żołnierz batalionu "Miotła") i
właściciel zakładu pogrzebowego Janusz Szwejk. Ponieważ schody prowadzące na
strych zostały spalone - z dołu kryjówka była niewidoczna; dodatkowo z jednej
strony zasłaniała ją zwalona ściana kościoła. Aby wychodzić na
poszukiwanie
wody i żywności upletli drabinkę sznurową z kabli elektrycznych i resztek
kościelnych draperii.Chaim Icel Goldstein wraz z sześcioma innymi Żydami przetrwali w piwnicy domu przy ul. Franciszkańskiej. W Powstaniu Warszawskim jego grupa walczyła na Starówce, zaś po zaprzestaniu walk w pierwszych dniach października 1944r. nie udało im się ewakuować i postanowili się ukryć. Wykopali wspólnie ponad 10 m tunel przebijający kilka pomieszczeń piwnicznych, który w zamierzeniu miał prowadzić poza niebezpieczny obszar. Kiedy wkrótce potem Niemcy wypalili budynek, na głowy zwalił im się stos cegieł i gruzu. Na szczęście udało im się przeżyć, choć dwa dni przebijali się na powierzchnię…
*Michał*

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz