Generał Janusz Brochwicz Lewiński
Do
drzwi apteki nerwowo puka mężczyzna. Przez długą chwilę nikt nie reaguje, a gdy
wreszcie uchyla się niewielkie okienko w drzwiach, szybko mówi po niemiecku:
- Mój szef ma straszne bóle. Trzeba mu dać
lekarstwo. Mam tu receptę…
Język niemiecki uspokaja pracownika apteki.
Wprawdzie jest Polakiem ale na drzwiach widnieje napis „Nur für Deutsche”.
Tylko dla Niemców.
Uchyla szerzej drzwi i wpuszcza mężczyznę do
środka. Próbując odczytać treść recepty nie widzi, że ręka klienta znika w
kieszeni marynarki… . Podnosi oczy dopiero, gdy czuje ucisk lufy pistoletu przy
skroni.
- Armia Krajowa – słyszy - Niech pan nie robi
głupstw, bo nie chcę zabijać rodaka
Jest 10 lipca 1944 roku, godzina 5:45.
Czternastu żołnierzy batalionu "Parasol" rozpoczęło kolejną ryzykowną
akcję.
Kieruje nimi mężczyzna, który, pod pretekstem
pilnej realizacji recepty, wszedł do środka jako pierwszy – plutonowy
podchorąży Janusz Brochwicz Lewiński - „Gryf”
=======================
=======================
W stopniu kaprala Janusz Brochwicz Lewiński
wziął udział w kampanii wrześniowej. Po wkroczeniu Armii Czerwonej 17 września
1939 roku dostał się do radzieckiej niewoli , z której udało mu się zbiec. Do
roku 1942 działał w konspiracji ZWZ-AK jako pracownik wywiadu. Po dekonspiracji
zostaje skierowany „do lasu” jako dowódca oddziału partyzanckiego na
Lubelszczyźnie. Od Niemców otrzymał przydomek "Rycerski Dowódca" - wzięci
przez jego oddział do niewoli żołnierze Wehrmachtu byli wypuszczani wolno. W
styczniu 1944 roku otrzymuje rozkaz przeniesienia się do Warszawy, gdzie trafia
do Batalionu do zadań specjalnych AK „Parasol”.
=======================
=======================
Akcja przejęcia z apteki Wendego przy Krakowskim
Przedmieściu 55 wiązała się z ogromnym ryzykiem. Dookoła mieściły się
okupacyjne urzędy oraz stacjonowały niemieckie oddziały. Jeden wystrzał
oznaczał tragiczne zakończenie… .
Po sterroryzowaniu aptekarza „Gryf” wpuszcza do
środka kolegów z oddziału. Przy wejściu parkuje ciężarówka do której
przenoszone są lekarstwa i środki opatrunkowe, zgromadzone w piwnicach, jako
rezerwa dla niemieckich szpitali polowych. Związany personel nie może
protestować.
O 6:38 ciężarówka a odjeżdża, a żołnierze
rozchodzą się. Akcja zakończyła się sukcesem. Zdobyte medykamenty okazały się
bezcenne w czasie Powstania Warszawskiego.
=======================
=======================
Fragment wywiadu z „Gryfem” z
„Rzeczypospolitej”, opublikowanego w dniu 30.07.2011:
Dziennikarz: Czy Powstanie Warszawskie było
bitwą rycerską?
Generał: Zależy, z kim się biliśmy.
Dziennikarz: Jak to?
Generał: Jeżeli z Wehrmachtem, oddziałami
regularnego niemieckiego wojska, to tak. Powstanie było rycerską bitwą. Co
innego z gestapo czy SS. To była bitwa brudna, niezwykle brutalna. Żołnierze z
1. Dywizji Pancerno-Spadochronowej „Hermann Göring" byli przez nas
traktowani honorowo, jak godni przeciwnicy. Ale zbiry z brygady Dirlewangera
nie mogli na to liczyć. (..)
Dziennikarz: To właśnie przed SS, podczas bitwy,
która przeszła do legendy, bronił pan pałacyku Michla przy Wolskiej 40.
Generał: Oni chcieli zdobyć barykadę na
Wolskiej. Aby to zrobić, musieli przejść przez pałacyk. Ja go po kryjomu
obsadziłem i spokojnie czekałem tam na nich ze swoimi ludźmi. Przez dwa dni,
choć nieprzyjaciel był o kilkaset metrów, nie daliśmy żadnego znaku życia.
Niemal się nie poruszaliśmy. W efekcie, gdy ruszyli w stronę barykady, podeszli
pod nasze okna krokiem marszowym, niczego się nie spodziewając... Nie mieli
najmniejszej szansy.
Dziennikarz: Sporo ich tam było?
Generał: Około 60. Wszyscy w jednej chwili
zostali zabici lub ranni. Otworzyliśmy do nich ogień z bardzo bliskiej
odległości, ze wszystkiego cośmy mieli. Dwóch karabinów maszynowych, pistoletów
maszynowych i karabinów. Do tego granaty i miotacz płomieni. Gdy położyli się
pokotem na ulicy, ranni nie mogli liczyć na naszą pomoc. Wiedzieliśmy, z kim
mamy do czynienia.
Dziennikarz : A wołali o pomoc.
Generał: Tak. Do dziś pamiętam te krzyki:
„Hilfe!", „Kameraden!", „Ich bin schwer verwundet!", „Nicht
schiessen!". Mogli jednak sobie tak wołać do woli. Nie miałem dla nich
żadnej litości. Wiedziałem, że jeżeli to oni złapaliby kogoś z naszych, to nie
tylko by go zamordowali, ale jeszcze wcześniej w okrutny sposób by się nad nim
znęcali. To samo robili z naszymi cywilami. Ci esesmani mieli ręce po łokcie
unurzane we krwi. Gdy patrzyłem wtedy na nich, pomyślałem: niech te skurwysyny
konają na ulicy.
Dziennikarz : I skonali.
Generał: Większość tak. Druga kompania Niemców w
pewnym momencie próbowała im pomóc. Zrobili zasłonę dymną i sanitariusze z
noszami zdołali uratować część najdalej leżących rannych. Innych dobiliśmy,
strzelając z okien.
=======================
=======================
Dzięki piosence obrona „Pałacyku Michla”
(Michlera) przeszła do legendy. Siedemnastu żołnierzy ,dowodzonych przez
„Gryfa” w dniu 5 sierpnia, odparło pięć kolejnych szturmów na budynek. Wycofali
się na rozkaz dowództwa.
8 sierpnia, podczas walk na Cmentarzu
Ewangelickim, na tyłach kaplicy Halpertów, Janusz Brochwicz Lewiński zostaje
trafiony kulą w głowę.
Jako jeden z pierwszych Powstańców zostaje
odznaczony krzyżem Virtuti Militari. Niektóre opracowania powojenne podają, że
był pierwszym żołnierzem Powstania, któremu nadano to odznaczenie pośmiertnie.
=======================
=======================
Niespodziewanie „Gryf” „zmartwychwstaje” w roku
2002, gdy pierwszy raz zjawia się w Polsce. Mimo, że ciężko, jak uważało wielu
– śmiertelnie, ranny, Janusz Brochwicz Lewiński przeżył. Po wojnie do Polski
nie powrócił. Wstąpił do armii brytyjskiej i służył m.in. w gwardii przybocznej
Jego Królewskiej Mości Jerzego VI. Działał również m.in. w Palestynie i Sudanie
jako agent wywiadu.
24 maja 2007 Rada Miasta Stołecznego Warszawy
przyznała mu tytuł Honorowego Obywatela.
24 kwietnia 2008 roku Prezydent RP Lech
Kaczyński mianował go do stopnia generała brygady.
Generał Janusz Brochwicz Lewiński był
inicjatorem ustawienia głazu w miejscu, w którym żołnierze „Parasola” bronili
„Pałacyku Michla”.
*Arek*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz