Dom Schichta współcześnie. |
(...) był jednym wielopiętrowym,
olbrzymim bunkrem, górującym nad pustymi przestrzeniami wokół. Budynek
otoczony był zasiekami. Okna ostatniego, piątego lub szóstego piętra
były zabezpieczone workami z piaskiem. Na dachu ulokowane było działo
przeciwlotnicze. Do budynku prowadziło jedyne wejście, po betonowym
pomoście szerokości dwóch metrów na wysokości pierwszego piętra.(...).\
=====
W roku 1928 zakończono modernizację, w wyniku której podwyższono go o trzy piętra oraz zmieniono jego przeznaczenie. Po przebudowie gmach stał się największym w Warszawie obiektem biurowo-mieszkalnym. Mieściły się tu między innymi, biura fabryki Schichta produkującej w zakładach przy ul. Szwedzkiej bardzo popularny proszek do prania „Radion”.
W tym okresie na dachu gmachu pojawiła się PIERWSZA w Warszawie neonowa reklama, z powodu której budynek zaczęto nazywać "Domem Schichta".
===
Jednym z najważniejszych celów, jakie stawiało dowództwo AK w momencie wybuchu Powstania, było opanowanie mostów Kierbedzia i Poniatowskiego.
Od strony zachodniej. przyczółek Mostu Kierbedzia miały opanować 101, 102 i 103 kompanie Batalionu "Bończa". Aby zdobyć to osiągnąć należało zdobyć doskonale umocniony dom przy ulicy Nowy Zjazd 1.
101 kompania opuściła stanowisko wyjściowe ale przygwożdżona ogniem działek przeciwlotniczych wycofała się w ruiny Zamku Królewskiego. Kompania 102, która według planu, miała zaatakować dom Schichta frontalnie, poprzez Nowy Zjazd, nie opuściła swoich pozycji, gdyż dowódca uznał, że atak przeprowadzony przez żołnierzy uzbrojonych w kilkadziesiąt granatów i jeden (!!!) karabin z kilkoma nabojami jest samobójstwem.
Dowódca 103 kompani zdecydował się na atak... . Poprzedziły go jednak wydarzenia, które dokumentują dramat słabo uzbrojonych Powstańców.
Na zbiórce przed godziną W, która miała miejsce w mieszkaniu zajmowanym przez Edwarda Łopateckiego "Młodzika", żołnierze zostali poinformowani, że jedynym uzbrojeniem jakim dysponują jest 40 granatów oraz dwa pistolety VIS oraz jeden, kalibru 5 mm.
Edward Łopatecki dalsze wydarzenia relacjonuje tak:
(...) Do oczu nabiegły mi łzy.
- Z tymi konserwami mamy zdobywać Schichta! Most! Od 1939 roku miałem własną broń. Oddałem ją do magazynu batalionu. Karabin przechowywany od 1939 roku i parabellum odebrane niemieckiemu pilotowi w kwietniu 1943 roku na Hożej w Warszawie. Przywoziłem zrzutową broń do Warszawy - a teraz z tym gównem mam iść na działa i bunkry?! Nie idę do Powstania.
Podporucznik "Wilk" podszedł był do mnie, zatrzymał biegającego i podnieconego, chwycił moją rękę w swoje dłonie i patrząc w oczy, powiedział cichym, łagodnym głosem:
- Edziu (tak zwracał się do mnie zawsze w konspiracji), jesteśmy żołnierzami - składaliśmy przysięgę - rozkaz musi być wykonany. (...)
Plan ataku na umocniony dom polegał na obrzuceniu granatami namiotów, w których mieszkali niemieccy żołnierze z obsługi działek przeciwlotniczych ustawionych w okolicach mostu, przejęcie broni i dopiero przeprowadzenie ataku na gmach.
(...) Po przedstawieniu planu zapanowało grobowe milczenie. Żołnierze pozwieszali głowy i każdy jakby zapadł się w sobie. Niektórzy odstępowali od stołu, kierując się ni do dtrzwi ale na ściany, jakby chcieli przez nie wyjść... . Nagle dał się słyszeć cichy głos, jakby szept: "Przecież nie ma z czym iść", na co podporucznik "Wilk" odpowiedział:
- Panowie, jesteśmy żołnierzami, składaliśmy przysięgę, rozkaz musi być wykonany.(...)
Gdy powstańcy zajmowali stanowiska, niespodziewanie spotkali się z Niemcem, który szedł w stronę domku za ich plecami. Zanim został obezwładniony zdążył podnieść alarm. Niemcy rozpoczęli ostrzał z działek. Oddział, który wyprowadzał "Wilk" znalazł się na linii ognia. Nikt nie przeżył.
Z oddziału "Młodzika" przeżyło dwóch ludzi.
Domu Schichta nie udało się zdobyć do końca powstania.
Fragmenty wspomnień Edwarda Łopateckiego "Młodzika" pochodzą z książki "Batalion "Bończa"".
*Arek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz