poniedziałek, 17 marca 2014

Ziu

Ziu, częściej występujący pod imieniem Tyr (Týr) był jednym z głównych bogów nordyckich z dynastii Azów. Znany jest też pod imionami Tiu, Tiw, lub Tîwaz. Uważa się, że Tyr pierwotnie pełnił rolę bóstwa naczelnego, którą stracił później na rzecz Odyna.
Ziu jest bogiem wojny, walki i siły, a także honoru, prawa, sprawiedliwości. Przydomek "jednoręki" zdobył gdy stracił rękę podczas próby poskromienia wilka Fenrira. Bogowie, zdając sobie sprawę z zagrożenia, jakie stanowi ten potwór, poprosili krasnoludy o sporządzenie cienkiej i delikatnej sieci, do założenia której starali 
się podstępem zwabić Fenrira. Wilk pozwolił sobie nałożyć sieć pod warunkiem, że jeden z bogów włoży dłoń do jego pyska. Gdy odkrył podstęp odgryzł dłoń Tyra, ponieważ to właśnie on przyjął ryzykowny zakład.

Dobra, ale co ma mitologia nordycka do historii Warszawy?

Ano ma, przywieźli ją ze sobą pewni specyficzni turyści i weszła z hukiem do historii miasta. Niestety - dosłownie, 18 sierpnia 1944 około 15:00. Oddajmy głos naocznemu światkowi zdarzeń: Halinie Auderskiej ps. "Nowicka":

"Stałam wtedy w oknie czwartego piętra obserwując samoloty, które krążyły nad PKO i nad "Adrią", usiłując zlokalizować nadajnik radiostacji "Błyskawica" metodą goniometrycznych 
namiarów. Był upalny pamiętny dzień. (... ) Nagle dom zatrząsł się, zakołysał i wokół zrobiło się biało od odlatujących tynków. Zobaczyłam olbrzymi pocisk przebijający ścianę naprzeciwko na wysokości czwartego piętra i lecący dalej przez podwórze wprost na mnie. (...) Był tuż, tuż i nagle pochylił się i runął pionowo w dół, na kopułę "Adrii". (...) Byłam tak oszołomiona tym co widzę i tym, że ominął mnie bezpośredni i - zdawałoby się - nieunikniony cios, że mimo huku walących się ścian i zakołysania się całego domu nie ruszyłam się z miejsca. Stałam wciąż w oknie, przecierając zaprószone oczy i otrząsając włosy z kurzu. Nagle na podwórzu ktoś zaczął krzyczeć: "Wszyscy na dół! Pocisk z zapalnikiem czasowym. Może wybuchnąć! Schodzić!" Wtedy dopadłam drzwi, ale za nimi nie było już korytarza: stałam przed świeżo powstałą wyrw a, na której skraju wił się ranny chłopiec. (...) Dopiero razem z jakimś nadbiegającym powstańcem ściągnęliśmy rannego i zeszliśmy z trudem na niższe piętro..."*

Ten akurat pocisk nie wybuchł, choć pod gruzami zginęły dwie osoby a sześć zostało rannych. Za to
niewybuch po rozbrojeniu dostarczył jakże cennych materiałów na powstańcze granaty… Ale gdzie ta mitologia? Gigantyczne bydlę, które wypluło z siebie pocisk kalibru 600 mm zwało się właśnie Ziu - był to moździerz Karl-Gerät 040 ustawiony na Woli u stóp pomnika generała Sowińskiego.

Machina była najmłodszą z rodziny Karlów – przekazano go do służby w armii 28 sierpnia 1941 i podobnie jak pięciu młodszych braci (również nazwanych imionami bogów germańskich) zaprojektowany został do niszczenia ciężkich umocnień, z myślą o bunkrach francuskiej linii Maginota. Ten cel nie został osiągnięty; produkcja trwała zbyt wolno - więc by zabawki się nie zmarnowały zaczęto używać ich w celach oblężniczych. Pierwszy nawinął się pod lufę Sewastopol w 1942 i podziałało; w ciągu 8-mio miesięcznego oblężenia młodsi bracia "naszego" Ziu – Thor i Odin sprawdziły się przy demolowaniu miasta. Być może z tego powodu ściągnięto moździerz do Warszawy…

A maszynka była wyjątkowo nieporęczna; po mimo posiadania silnika Daimler Benz MB 507 o mocy 580 KM i dwóch potężnych gąsienic ten 126-cio tonowy kolos był praktycznie całkowicie
niesamodzielny. O własnych siłach mógł pokonywać tylko odległości do 40km z oszałamiającą prędkością 10km/h i to po twardym i równym terenie, zaś na dalszych dystansach przesiadał się na specjalną lawetę kolejową. Również ładunki podróżowały koleją i na stanowisko bojowe dostarczano je specjalnie przerobionym ciężkim czołgiem PzKpfw IV. Mało tego, strzelać też nie mógł z dowolnego miejsca – w parku Sowińskiego trzeba było wybudować specjalny fundament. Jest tam do dziś…
Czemu zatem Niemcy zawracali sobie głowę takim nieporęcznym klamotem? Megalomania? Też, ale przede wszystkim skuteczność. Z opisu powyżej widać, jaką niszczycielską siłę miał dwutonowy pocisk który przecież nie wybuchł. A jeśli wybuchł? Efekty widać na zdjęciach bezpośredniego trafienia w Prudential 28 sierpnia 1944; dopiero ten kaliber spowodował uszkodzenie zdawałoby się niezniszczalnego budynku a nawet odchylenie od pionu.

Ziu wystrzelił łącznie 20 pocisków, z czego do dnia dzisiejszego los 14 z nich nie jest znany. Ostatni niewybuch wykopany został w trakcie budowy II linii metra na Placu Powstańców dwa lata temu. Los zrządził, że stało się to też 28 sierpnia – równo 68 lat od trafienia w Prudential. Leżał sobie spokojnie zaledwie 10m pod nawierzchnią ulicy Świętokrzyskiej…

A sam Ziu? Po wojnie trafił do rosyjskiego Muzeum Czołgów w Kubince (Бронетанковый музей в Кубинке) i do dziś dnia ukrywa się tam pod pseudonimem "Adam" przyjętym po najstarszym seryjnie wyprodukowanym bracie.

Spacerując po Śródmieściu patrzcie pod nogi i pamiętajcie – jeszcze zostało 14.


*Michał*

*) Fragment wspomnień Haliny Auderskiej pochodzi z artykułu "Tańczący pocisk" zamieszczonego na łamach WTI Stolica (nr 1 z 3.01.1971).


 



Ziu w Muzeum Czołgów w Kubince

2 komentarze:

  1. "w parku Sowińskiego trzeba było wybudować specjalny fundament. Jest tam do dziś…"
    w którym miejscu jest ten fundament? kilka osób pisze że jest a nikt go nie może zlokalizować

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym miejscu znajduje się wyasfaltowane boisko.

      Miejsce wylania fundamentu łatwo określić na podstawie zdjęcia. Widać na nim pomnik generała Sowińskiego i usytuowanie moździerza.

      http://2.bp.blogspot.com/-cTt3-J_nVQ4/UycoW637-WI/AAAAAAAAMpk/-luFd6-kTXM/s1600/1484106_425232540947344_555735139_n.jpg

      Usuń