Władysław Szlengel – polskojęzyczny poeta żydowskiego pochodzenia. Akcja likwidacyjna warszawskiego getta z 1942 roku ominęła go, pochłaniając natomiast wielu jego przyjaciół.
Urodził się w 1914 roku na warszawskiej Woli w rodzinie artystów. Przed wojną pisywał teksty piosenek rozrywkowych (np. „Dziś panna Andzia ma wychodne”), pisał do gazet. Kiedy zamknięto go w murach getta pisał teksty „rozrywkowe” na potrzeby lokalu literackiego „Sztuka” na Lesznie. Nazwał się „Kronikarzem tonących”. Był świadkiem cierpienia i śmierci getta warszawskiego. To, co widział i co przeżywał, przelewał na papier. „Dwie śmierci”, „Mała stacja Treblinki”, „Kartka z dziennika akcji”. Ten ostatni to tytuł wiersza o przemarszu Janusza Korczaka i Stefanii Wilczyńskiej z grupą młodziutkich podopiecznych na Umschlagplatz.
Druga akcja likwidacyjna getta warszawskiego, zaplanowana przez Niemców na początek 1943 roku, napotkała czynny opór. Hymnem tego zrywu na krótko stał się wiersz Szlengela „Kontratak”. Wiersz przetrwał cudem: przypadkiem natknął się na niego mieszkaniec podwarszawskiego Józefowa, gdy rąbał na rozpałkę pożydowski stół. Kartka była ukryta w podwójnym blacie. To tylko fragment tekstu:
„…Tłum milcząc padał na placu,
Nim się w wagonie rozełkał,
Sączyli krew i łzy w piaszczysty grunt,
A "panowie"
na trupy
od niechcenia
rzucali
pudełka -
"Warum sind Juno rund."
Aż w ten dzień,
Gdy na uśpione sztimungiem miasto
Wpadli o świcie, jak hieny z porannej mgły,
Wtedy zbudziło się bydło
I
Obnażyło kły...
Na ulicy Miłej padł pierwszy strzał.
Żandarm się zachwiał w bramie.
Spojrzał zdziwiony - chwilę stał,
Pomacał roztrzaskane ramię -
Nie wierzył. …”
Władysław Szlengel podjął walkę w powstaniu. Zginął w akcji pacyfikacyjnej, w bunkrze przy ul. Świętojerskiej 36.
Dom, w którym mieszkał wciąż stoi – jeszcze. Przejmująca ruina z czerwonej cegły. Podobno została znacznie naruszona w wyniku wybuchu Goliata we wrześniu 1944 roku, jednak potem wciąż była zamieszkiwana – aż do początków XXI wieku. Jest jedną z nielicznych kamienic, które przetrwały tragedię getta i istnieją aż po dzień dzisiejszy. Gdy spojrzy się na nią z boku, w oczy rzuca się to, jak kontrastuje z potężnymi blokami osiedla „Za żelazną bramą”. I mural… Jeden z największych w mieście. Skromny w formie, zaskakujący, mający przypominać o znikającej z mapy Warszawy przedwojennej zabudowie.
„Warszawy historia ukryta” zaprasza na najbliższy spacer, na którym będą Państwo mieli okazję ujrzeć tę kamienicę na własne oczy – szczegóły wkrótce…
*Gosia*
Urodził się w 1914 roku na warszawskiej Woli w rodzinie artystów. Przed wojną pisywał teksty piosenek rozrywkowych (np. „Dziś panna Andzia ma wychodne”), pisał do gazet. Kiedy zamknięto go w murach getta pisał teksty „rozrywkowe” na potrzeby lokalu literackiego „Sztuka” na Lesznie. Nazwał się „Kronikarzem tonących”. Był świadkiem cierpienia i śmierci getta warszawskiego. To, co widział i co przeżywał, przelewał na papier. „Dwie śmierci”, „Mała stacja Treblinki”, „Kartka z dziennika akcji”. Ten ostatni to tytuł wiersza o przemarszu Janusza Korczaka i Stefanii Wilczyńskiej z grupą młodziutkich podopiecznych na Umschlagplatz.
Druga akcja likwidacyjna getta warszawskiego, zaplanowana przez Niemców na początek 1943 roku, napotkała czynny opór. Hymnem tego zrywu na krótko stał się wiersz Szlengela „Kontratak”. Wiersz przetrwał cudem: przypadkiem natknął się na niego mieszkaniec podwarszawskiego Józefowa, gdy rąbał na rozpałkę pożydowski stół. Kartka była ukryta w podwójnym blacie. To tylko fragment tekstu:
„…Tłum milcząc padał na placu,
Nim się w wagonie rozełkał,
Sączyli krew i łzy w piaszczysty grunt,
A "panowie"
na trupy
od niechcenia
rzucali
pudełka -
"Warum sind Juno rund."
Aż w ten dzień,
Gdy na uśpione sztimungiem miasto
Wpadli o świcie, jak hieny z porannej mgły,
Wtedy zbudziło się bydło
I
Obnażyło kły...
Na ulicy Miłej padł pierwszy strzał.
Żandarm się zachwiał w bramie.
Spojrzał zdziwiony - chwilę stał,
Pomacał roztrzaskane ramię -
Nie wierzył. …”
Władysław Szlengel podjął walkę w powstaniu. Zginął w akcji pacyfikacyjnej, w bunkrze przy ul. Świętojerskiej 36.
Dom, w którym mieszkał wciąż stoi – jeszcze. Przejmująca ruina z czerwonej cegły. Podobno została znacznie naruszona w wyniku wybuchu Goliata we wrześniu 1944 roku, jednak potem wciąż była zamieszkiwana – aż do początków XXI wieku. Jest jedną z nielicznych kamienic, które przetrwały tragedię getta i istnieją aż po dzień dzisiejszy. Gdy spojrzy się na nią z boku, w oczy rzuca się to, jak kontrastuje z potężnymi blokami osiedla „Za żelazną bramą”. I mural… Jeden z największych w mieście. Skromny w formie, zaskakujący, mający przypominać o znikającej z mapy Warszawy przedwojennej zabudowie.
„Warszawy historia ukryta” zaprasza na najbliższy spacer, na którym będą Państwo mieli okazję ujrzeć tę kamienicę na własne oczy – szczegóły wkrótce…
*Gosia*
Mural projektu Delikates: "Kamień i co".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz