28 czerwca 1986, w ramach ocieplania
stosunków pomiędzy ZSRR i USA zorganizowano telemost Leningrad – Boston
„Kobiety rozmawiają z kobietami”.
W trakcie nagrania amerykanki skarżyły się na dużą ilość erotyki w reklamach telewizyjnych i padło pytanie, jak ta kwestia wygląda w ZSRR. Wtedy to Ludmiła Iwanowna, przedstawicielka organizacji społecznej „Komitet Kobiet Radzieckich” wygłosiła słynną kwestię:
- U nas, w ZSRR seksu nie ma...
Tu na chwilę przerwała ale koniec wypowiedzi „… w telewizji” został zagłuszony wybuchem śmiechu. Zwrot „W ZSRR seksu nie ma…” przeszedł do historii.
Rzeczywiście, jeżeli w filmie z czasów intensywnej walki o socjalistyczne jutro para oddala się w kierunku lasu, to możemy być pewni, że za chwilę dokonają wspólnie jesiennej podorywki wykonując 170% planu.
Życie erotyczne w państwach bloku wschodniego stało się tematem tabu nie tylko w sztuce. Nie istniały żadne formy uświadamiania młodych ludzi, jak planować rodzinę, najpopularniejszą formą antykoncepcji była aborcja, a około 70% kobiet w Polsce deklarowało niechęć do seksu.
Wcześniej czy później musiało dojść do rozluźnienia i na tej płaszczyźnie, a rewolucja rozpoczęła się… na warszawskiej Starówce.
1 września 1952 roku dyplom lekarza uzyskała Michalina Wisłocka, a 24 kwietnia 1969 roku tytuł naukowy doktora nauk medycznych.
W latach pięćdziesiątych był współzałożycielką Towarzystwa Świadomego Macierzyństwa, w którym zajmowała się leczeniem niepłodności oraz antykoncepcją. Jeżdżąc od miasta do miasta organizowała spotkania, podczas których uświadamiała jak zapobiegać ciąży. Atakowano ją za to z różnych stron, porównując do Hitlera, oskarżano, że propagując antykoncepcję morduje polskie dzieci, straszono klerem ale najpoważniejszy atak przyszedł z najmniej oczekiwanej strony. Najintensywniej protestowali lekarze ginekolodzy, którzy z zabiegów aborcyjnych czerpali niemałe dochody.
W latach siedemdziesiątych prowadziła poradnię dla młodzieży, która cieszyła się co raz większa popularnością, nic zatem dziwnego, że pewnego dnia spaliła się.
Michalina Wisłocka podjęła też współpracę z tygodnikiem „Razem” , na łamach którego publikowała felietony na tematy, które do tej pory były skrzętnie w prasie pomijane.
Z czasem zdecydowała się na wydanie książki, której tytuł - „Sztuka kochania” - wyjaśniał wszystko. Środowiska kościelne i towarzysze partyjni przemówili tym razem jednym głosem, uznając książkę za pornograficzną. Decyzję o publikacji mieli podjąć członkowie Komitetu Centralnego PZPR, którzy zdecydowanie odmówili… jednocześnie kopiując książkę w dziesiątkach egzemplarzy.
Anegdota głosi, że zgodę na druk książki wymogły żony towarzyszy, oczywiście, po zapoznaniu się z treścią.
Książka ukazał się w roku 1976 jednak pod trzema warunkami. Na okładce musiała znaleźć się para w stroju ślubnym, aby nie zachęcać młodzieży do seksu przedmałżeńskiego, żeby uniknąć zadrażnień z Kościołem, nakład w stopce podano zaniżony – 10 tysięcy, chociaż w rzeczywistości wydrukowano 100 tysięcy egzemplarzy, a obrazki miały być małe, schematyczne i czarnobiałe, żeby nie wywoływać obrazy moralności.
Książka stała się natychmiast bestsellerem. – pierwsze wydanie sprzedało się „na pniu”. W Polsce, w ciągu kilku lat sprzedano siedem milionów egzemplarzy! Natychmiast też przetłumaczono ją inne języki i wydano we wszystkich państwach demokracji ludowej. Ku zaskoczeniu, olbrzymim wzięciem cieszyła się w Chinach.
Dzisiaj dla wielu młodych ludzi, którzy żyją w znacznie bardziej liberalnych czasach, gdy antykoncepcja i edukacja seksualna jest ogólnodostępna, znaczenie „Sztuki kochania” może być niepojęte. Faktem jest, że dla przynajmniej dwóch pokoleń ta lektura była jedynym źródłem wiedzy na temat związane z życiem seksualnym.
Życie osobiste kobiety, która dokonała seksualnej rewolucji w państwach socjalistycznych może natomiast zaskakiwać nawet dzisiaj. W tym miejscu odsyłam do artykułu na Wirtualnej Polsce:
http://kobieta.wp.pl/ kat,26353,title,Michalina-W islocka-nauczyla-seksu-mil iony-Polakow,wid,15824620, wiadomosc.html
A gdzie mieszkała i napisała „Sztukę kochania” i kolejne książki? Pewnemu młodemu doktorantowi, który chciał skonsultować z nią wyniki do swojej pracy, na pytanie o adres, odpowiedziała:
- Kiliński ma mnie w … .
*Arek*
W trakcie nagrania amerykanki skarżyły się na dużą ilość erotyki w reklamach telewizyjnych i padło pytanie, jak ta kwestia wygląda w ZSRR. Wtedy to Ludmiła Iwanowna, przedstawicielka organizacji społecznej „Komitet Kobiet Radzieckich” wygłosiła słynną kwestię:
- U nas, w ZSRR seksu nie ma...
Tu na chwilę przerwała ale koniec wypowiedzi „… w telewizji” został zagłuszony wybuchem śmiechu. Zwrot „W ZSRR seksu nie ma…” przeszedł do historii.
Rzeczywiście, jeżeli w filmie z czasów intensywnej walki o socjalistyczne jutro para oddala się w kierunku lasu, to możemy być pewni, że za chwilę dokonają wspólnie jesiennej podorywki wykonując 170% planu.
Życie erotyczne w państwach bloku wschodniego stało się tematem tabu nie tylko w sztuce. Nie istniały żadne formy uświadamiania młodych ludzi, jak planować rodzinę, najpopularniejszą formą antykoncepcji była aborcja, a około 70% kobiet w Polsce deklarowało niechęć do seksu.
Wcześniej czy później musiało dojść do rozluźnienia i na tej płaszczyźnie, a rewolucja rozpoczęła się… na warszawskiej Starówce.
1 września 1952 roku dyplom lekarza uzyskała Michalina Wisłocka, a 24 kwietnia 1969 roku tytuł naukowy doktora nauk medycznych.
W latach pięćdziesiątych był współzałożycielką Towarzystwa Świadomego Macierzyństwa, w którym zajmowała się leczeniem niepłodności oraz antykoncepcją. Jeżdżąc od miasta do miasta organizowała spotkania, podczas których uświadamiała jak zapobiegać ciąży. Atakowano ją za to z różnych stron, porównując do Hitlera, oskarżano, że propagując antykoncepcję morduje polskie dzieci, straszono klerem ale najpoważniejszy atak przyszedł z najmniej oczekiwanej strony. Najintensywniej protestowali lekarze ginekolodzy, którzy z zabiegów aborcyjnych czerpali niemałe dochody.
W latach siedemdziesiątych prowadziła poradnię dla młodzieży, która cieszyła się co raz większa popularnością, nic zatem dziwnego, że pewnego dnia spaliła się.
Michalina Wisłocka podjęła też współpracę z tygodnikiem „Razem” , na łamach którego publikowała felietony na tematy, które do tej pory były skrzętnie w prasie pomijane.
Z czasem zdecydowała się na wydanie książki, której tytuł - „Sztuka kochania” - wyjaśniał wszystko. Środowiska kościelne i towarzysze partyjni przemówili tym razem jednym głosem, uznając książkę za pornograficzną. Decyzję o publikacji mieli podjąć członkowie Komitetu Centralnego PZPR, którzy zdecydowanie odmówili… jednocześnie kopiując książkę w dziesiątkach egzemplarzy.
Anegdota głosi, że zgodę na druk książki wymogły żony towarzyszy, oczywiście, po zapoznaniu się z treścią.
Książka ukazał się w roku 1976 jednak pod trzema warunkami. Na okładce musiała znaleźć się para w stroju ślubnym, aby nie zachęcać młodzieży do seksu przedmałżeńskiego, żeby uniknąć zadrażnień z Kościołem, nakład w stopce podano zaniżony – 10 tysięcy, chociaż w rzeczywistości wydrukowano 100 tysięcy egzemplarzy, a obrazki miały być małe, schematyczne i czarnobiałe, żeby nie wywoływać obrazy moralności.
Książka stała się natychmiast bestsellerem. – pierwsze wydanie sprzedało się „na pniu”. W Polsce, w ciągu kilku lat sprzedano siedem milionów egzemplarzy! Natychmiast też przetłumaczono ją inne języki i wydano we wszystkich państwach demokracji ludowej. Ku zaskoczeniu, olbrzymim wzięciem cieszyła się w Chinach.
Dzisiaj dla wielu młodych ludzi, którzy żyją w znacznie bardziej liberalnych czasach, gdy antykoncepcja i edukacja seksualna jest ogólnodostępna, znaczenie „Sztuki kochania” może być niepojęte. Faktem jest, że dla przynajmniej dwóch pokoleń ta lektura była jedynym źródłem wiedzy na temat związane z życiem seksualnym.
Życie osobiste kobiety, która dokonała seksualnej rewolucji w państwach socjalistycznych może natomiast zaskakiwać nawet dzisiaj. W tym miejscu odsyłam do artykułu na Wirtualnej Polsce:
http://kobieta.wp.pl/
A gdzie mieszkała i napisała „Sztukę kochania” i kolejne książki? Pewnemu młodemu doktorantowi, który chciał skonsultować z nią wyniki do swojej pracy, na pytanie o adres, odpowiedziała:
- Kiliński ma mnie w … .
*Arek*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz