piątek, 27 grudnia 2013

Ulica Rycerska/Piekarska - Sztuka kochania

28 czerwca 1986, w ramach ocieplania stosunków pomiędzy ZSRR i USA zorganizowano telemost Leningrad – Boston „Kobiety rozmawiają z kobietami”.

W trakcie nagrania amerykanki skarżyły się na dużą ilość erotyki w reklamach telewizyjnych i padło pytanie, jak ta kwestia wygląda w ZSRR. Wtedy to Ludmiła Iwanowna, przedstawicielka organizacji społecznej „Komitet Kobiet Radzieckich” wygłosiła słynną kwestię:

- U nas, w ZSRR seksu nie ma...

Tu na chwilę przerwała ale koniec wypowiedzi „… w telewizji” został zagłuszony wybuchem śmiechu. Zwrot „W ZSRR seksu nie ma…” przeszedł do historii.

Rzeczywiście, jeżeli w filmie z czasów intensywnej walki o socjalistyczne jutro para oddala się w kierunku lasu, to możemy być pewni, że za chwilę dokonają wspólnie jesiennej podorywki wykonując 170% planu.

Życie erotyczne w państwach bloku wschodniego stało się tematem tabu nie tylko w sztuce. Nie istniały żadne formy uświadamiania młodych ludzi, jak planować rodzinę, najpopularniejszą formą antykoncepcji była aborcja, a około 70% kobiet w Polsce deklarowało niechęć do seksu.

Wcześniej czy później musiało dojść do rozluźnienia i na tej płaszczyźnie, a rewolucja rozpoczęła
się… na warszawskiej Starówce.

1 września 1952 roku dyplom lekarza uzyskała Michalina Wisłocka, a 24 kwietnia 1969 roku tytuł naukowy doktora nauk medycznych.

W latach pięćdziesiątych był współzałożycielką Towarzystwa Świadomego Macierzyństwa, w którym zajmowała się leczeniem niepłodności oraz antykoncepcją. Jeżdżąc od miasta do miasta organizowała spotkania, podczas których uświadamiała jak zapobiegać ciąży. Atakowano ją za to z różnych stron, porównując do Hitlera, oskarżano, że propagując antykoncepcję morduje polskie dzieci, straszono klerem ale najpoważniejszy atak przyszedł z najmniej oczekiwanej strony. Najintensywniej protestowali lekarze ginekolodzy, którzy z zabiegów aborcyjnych czerpali niemałe dochody.

W latach siedemdziesiątych prowadziła poradnię dla młodzieży, która cieszyła się co raz większa
popularnością, nic zatem dziwnego, że pewnego dnia spaliła się.

Michalina Wisłocka podjęła też współpracę z tygodnikiem „Razem” , na łamach którego publikowała felietony na tematy, które do tej pory były skrzętnie w prasie pomijane.

Z czasem zdecydowała się na wydanie książki, której tytuł - „Sztuka kochania” - wyjaśniał wszystko. Środowiska kościelne i towarzysze partyjni przemówili tym razem jednym głosem, uznając książkę za pornograficzną. Decyzję o publikacji mieli podjąć członkowie Komitetu Centralnego PZPR, którzy zdecydowanie odmówili… jednocześnie kopiując książkę w dziesiątkach egzemplarzy.

Anegdota głosi, że zgodę na druk książki wymogły żony towarzyszy, oczywiście, po zapoznaniu się z treścią.

Książka ukazał się w roku 1976 jednak pod trzema warunkami. Na okładce musiała znaleźć się para w stroju ślubnym, aby nie zachęcać młodzieży do seksu przedmałżeńskiego, żeby uniknąć zadrażnień z Kościołem, nakład w stopce podano zaniżony – 10 tysięcy, chociaż w rzeczywistości wydrukowano 100 tysięcy egzemplarzy, a obrazki miały być małe, schematyczne i czarnobiałe, żeby nie wywoływać obrazy moralności.

Książka stała się natychmiast bestsellerem. – pierwsze wydanie sprzedało się „na pniu”. W Polsce, w ciągu kilku lat sprzedano siedem milionów egzemplarzy! Natychmiast też przetłumaczono ją inne języki i wydano we wszystkich państwach demokracji ludowej. Ku zaskoczeniu, olbrzymim wzięciem cieszyła się w Chinach.

Dzisiaj dla wielu młodych ludzi, którzy żyją w znacznie bardziej liberalnych czasach, gdy
antykoncepcja i edukacja seksualna jest ogólnodostępna, znaczenie „Sztuki kochania” może być niepojęte. Faktem jest, że dla przynajmniej dwóch pokoleń ta lektura była jedynym źródłem wiedzy na temat związane z życiem seksualnym.

Życie osobiste kobiety, która dokonała seksualnej rewolucji w państwach socjalistycznych może natomiast zaskakiwać nawet dzisiaj. W tym miejscu odsyłam do artykułu na Wirtualnej Polsce:

http://kobieta.wp.pl/kat,26353,title,Michalina-Wislocka-nauczyla-seksu-miliony-Polakow,wid,15824620,wiadomosc.html


A gdzie mieszkała i napisała „Sztukę kochania” i kolejne książki? Pewnemu młodemu doktorantowi, który chciał skonsultować z nią wyniki do swojej pracy, na pytanie o adres, odpowiedziała:

- Kiliński ma mnie w … .


*Arek*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz